DZIENNIK #5.6 Karkonoski Park Narodowy – Dzika Odyseja rodziny Nowickich

SZUKAMY ZIMY W KARKONOSKIM PARKU NARODOWYM Z RODZINĄ NOWICKICH
Jest czwartek 16.01- dzień przed wyjazdem do Karkonoskiego Parku Narodowego. Spakowałam już plecaki, torby, a w nich oczywiście dodatkowe kurtki dla dzieci, spodnie – śniegowce, ciepłe buty, szaliki, czapki, po kilka par rękawiczek. Znalazło się również miejsce na torebkę z marchewką – nosem dla bałwanka i orzechami – jego oczkami i guzikami. Przecież w górach o tej porze musi być śnieg! W piątek dzwonię do Przesieki, gdzie na weekend wynajęliśmy pokój i słyszę: – „Proszę pani, wiosna w górach! Muchy się pobudziły! 10 stopni na termometrze za oknem!” – O nie!!! To niemożliwe…!
Na kwaterę docieramy o północy. Jechaliśmy koło siedmiu godzin. Śniegu… ani na lekarstwo. Mży. Następnego dnia, w sobotę 18.01 wyruszamy rano do Szklarskiej Poręby. Okazuje się, że w samochodzie przestają wchodzić biegi: 2 i 4. Za oknem krajobraz, jak późną jesienią. Chmury wiszą nisko, ciemno, ponuro, wilgoć przeszywa na wskroś. Wojtek przeżywa kryzys… W Karkonoskim Centrum Edukacji Ekologicznej spotkamy się z Panek Krystianem, rodzinami biorącymi udział w „Dzikiej Odysei” oraz z opowieściami o wędrówce Lódwilka – Lodowca Skandynawskiego.
Przemili pracownicy Centrum zapraszają nas wszystkich na wycieczkę (śniegu oczywiście nie ma, ale dobrze, że chociaż nie pada deszcz), zielonym szlakiem, do…najwyższego w polskich Karkonoszach wodospadu – Wodospadu Kamieńczyka. Liczy on sobie 27 m wysokości i spada do pięknej, stumetrowej gardzieli. Wschodzimy do niej w kaskach na głowach. Po obu stronach strome ściany, w dole woda i 14 kasków (według obliczeń Ani), które spadły z głów nieuważnych turystów. Ciekawe, jak je potem stamtąd wydostają? Co tak szumi?! Łał! Ale wodospad!!!!
Od naszych przewodników dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy dotyczących flory i fauny Parku, np. o małym, barwnie upierzonym ptaszku – słowiku podróżniczku, który upodobał sobie górskie karkonoskie tereny. Teraz zimuje w ciepłych krajach, aby w kwietniu znowu powrócić do Polski. Ma on charakterystyczne niebieskie piórka na podgardlu z pomarańczową plamką.
Wycieczka kończy się spotkaniem ze strażnikami Parku. Furorę robi quad oraz samochód terenowy, na których można zrobić sobie zdjęcia. Ania i Maciek nie omieszkali skorzystać.
Trochę przemarzliśmy i zgłodnieliśmy, dlatego zatrzymujemy się na chwilę w schronisku Kamieńczyk, gdzie dzieci przybiły pieczątki w swoich książeczkach GOT. Po powrocie do samochodu, okazuje się, że jest już po 15ej i trochę mało czasu na rozpoczęcie następnej wycieczki w teren. Co tu robić, żeby zobaczyć coś nowego? W Karkonoszach byliśmy już kilka razy, chodziliśmy po górach, spaliśmy w schroniskach, zwiedzaliśmy zamek i muzea. Padło na obejrzenie rynku Jeleniej Góry – tam nas jeszcze nie było. Jest już ciemno. Świąteczne iluminacje dodają uroku niewielkiej starówce. Niepocieszeni, że oprócz kilku małych łachów śniegu, nie znaleźliśmy zimy w górach, wybieramy się chociaż na lody. Jeszcze teraz na samą myśl ślinka mi cieknie, takie były pyszne!
Następnego dnia (niedziela 19.01), budzik dzwoni około 7ej. Za oknem jest jeszcze ciemno. Ale się nie chce wstawać! Postanowiliśmy jednak poszukać zimy w wyższych partiach gór. Chcemy wjechać kolejką krzesełkową na Szrenicę (1362 m npm). Podobno w sobotę mocno tam wiało i nic nie było widać. W Przesiece mży, ale w Szklarskiej Porębie : 0-1 st. C i… sypie drobny śnieżek! Hurra!!! Dzieci wygłodniałe śniegu, rzucają się w wir zabawy, zaraz przy parkingu. Śnieżki składają się głównie z ziemi, ale komu to przeszkadza?
Dziś na Szrenicy wieje z prędkością 5 km/h, przy temp. -3 st. C. Idealnie! Szkoda tylko, że wszystko w chmurach, ale to również ma swój urok, wydaje się bardziej tajemnicze. Za to ile śniegu… Znaleźliśmy się nagle w zaczarowanej, mroźnej, białej krainie. Śnieg ciągle sypie. Gałązki drzew uginają się pod ciężarem puchu, na drogowskazach i słupkach błyszczą lodowe igiełki. Można wskoczyć w zaspę, zrobić aniołka, porzucać śniegiem. Hmmm… Tylko rozsądniej byłoby się tak bawić pod koniec wycieczki…
Chwilę ogrzewamy się w schronisku i ruszamy koło formacji skalnej „Trzy świnki” do następnej chatki „Pod Łabskim Szczytem” i dalej szlakiem w dół, w stronę samochodu. Im niżej, tym temperatura rośnie. Wchodzimy w las. Już nie wieje. Śnieg robi się mokry. Zaczyna prześwitywać ziemia i kamienie. Szkoda opuszczać baśniową krainę. Ostatnia szansa na ulepienie bałwana. Udało się! Wszyscy przy nim pracujemy! Bałwanek z prawdziwym marchewkowym noskiem, oczkami, guziczkami, rączkami i włoskami z patyczków. Pa, pa bałwanku! Stój jak najdłużej i nie daj zimie szybko odejść, przynajmniej tam w górach!

Teraz, pisząc tą relację, kiedy za oknem błoto i dodatnia temperatura, aż trudno mi uwierzyć, że jednak udało nam się spotkać zimę w Karkonoskim Parku Narodowym… 

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
LinkedIn

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tematycznie

Powiązane Wpisy

Oszczędne wakacje pełne wspomnień

Kasztany już zakwitły, maturzyści piszą matury, a więc… wakacje za pasem. Aż chciałoby się zaśpiewać z kabaretem OT.TO: „Chodzę do szkoły, bo każdy gdzieś chodzi

Zakończenie Dzikiej Odysei

Ekspedycja Pionierów dobiega końca. W połowie lipca jesteśmy w drodze z Magurskiego Parku Narodowego do ostatniej naszej bazy terenowej w Tatrzańskim Parku Narodowym. Po drodze