Search
Close this search box.

Czajki w Poleskim Parku Narodowym

Poleski Park Narodowy przywitał nas deszczem.
Deszcz, choć intensywny, szybko się skończył i pozostawił po sobie uczucie świeżości. Nocowaliśmy w domkach w okolicy jeziora Łukcza. Domki były raczej w średnim standardzie i cieszyliśmy się, że pogoda pozwoliła nam spędzać czas na zewnątrz.

Pierwszego dnia wybraliśmy się na wycieczkę ścieżką dydaktyczną Czahary w towarzystwie innej rodziny z Dzikiej Odysei. Spacer większą grupą ma swoje zalety i wady. Zaletami jest to, że dzieci mobilizują siebie wzajemnie i zaangażowane w różne dziecięce zabawy i aktywności, nie marudzą. Wadą jest to, że są tak skupieni na sobie, że nie dociera do nich przyrodniczy aspekt wycieczki i trzeba się porządnie natrudzić, aby uzyskać ich uwagę i skierować ją na otaczające nas piękno przyrody.

A było co podziwiać, bo ścieżka Czahary o zachodzie słońca prezentowała się bardzo malowniczo. Wieże i platformy widokowe pozwalały podziwiać rozległe torfowiska, a przy samej kładce kwitł na biało Bobrek Trójlistkowy.

Następnego dnia mieliśmy zaplanowany intensywny dzień z pracownikami Parku Narodowego. Zostaliśmy podzieleni na 4 grupy i synchronicznie przemieszczaliśmy się między czterema punktami tak, że każda grupa odwiedziła każdy punkt. W punktach czekali na nas pracownicy Parku i dzielili się z nami wiedzą i ciekawostkami na temat danego miejsca. 

Całe przedsięwzięcie było zaplanowane z iście mistrzowską precyzją i wymagało sporej dyscypliny od uczestników. Jeśli weźmiemy pod uwagę jak wiele dzieci bierze udział w Dzikiej Odysei (w końcu to oni są głównym odbiorcą wyzwania), to uważam, że należą nam się ogromne brawa za wykonanie planu w przewidzianych ramach czasowych. 

Należeliśmy do grupy Drapieżnych Rosiczek. Pierwszym punktem jaki mieliśmy odwiedzić była ścieżka przyrodnicza “Dąb Dominik” i jezioro Moszne. Myślę, że największe wrażenie na wszystkich zrobiły sprężyste torfowiska i długi na kilka metrów kij, który w całości zatapiał się w bagnach. 

Kolejnym punktem był Hotel dla Żółwi w Ośrodku Ochrony Żółwia Błotnego w Urszulinie i chyba każdy może sobie wyobrazić ile ochów i achów wywołały malutkie żółwie błotne i jak każdego przejął los tych długowiecznych gadów. Imponujące jak dzięki wytrwałemu wysiłkowi pracowników parku udało im się odbudować populację żółwi w PPN.

Z Hotelu dla Żółwi wybraliśmy się do Poleskiego Sioła w Wytycznie – jest to nowiutka zagroda wybudowana w celach edukacyjnych. Pokazuje ona bardzo mocno wyidealizowany obraz poleskiej wsi i tego jak mogliby mieszkać bardzo bogaci chłopi, których akurat na polesiu nie było zbyt wielu. 

Mając na uwadze to lekkie zakłamanie, trudno jednak odmówić zagrodzie uroku. Dbałość o szczegóły robi wrażenie i już zazdroszczę dzieciom które będą mogły tam przyjść na warsztaty z ubijania masła. W takiej zagrodzie sama chętnie bym zamieszkała!

Ostatnim przystankiem było Durne Bagno, którego nazwa oczywiście wywołała wiele radości wśród dzieci. Oglądając Durne Bagno wpadliśmy w nieco nostalgiczny nastrój myśląc o tym, że za parę, może paręnaście lat, tego bagna i wielu innych już nie będzie. Postępujące zmiany klimatyczne pozbawiają nas wielu skarbów i cudów przyrody.

Po tak intensywnym przedpołudniu wybraliśmy się na obiad do Urszulina korzystając z pierwszego weekendu z otwartymi restauracjami po wiosennej fali Covida. Przyjemnie było usiąść na słoneczku w doborowym towarzystwie i dać o siebie zadbać kulinarnie.
Wieczorem odbyło się pierwsze od 7 miesięcy spotkanie przy ogniu safari! Po tak długiej przerwie wszyscy mieli dużo do powiedzenia i wiele rzeczy wymagało zaplanowania. 

My poczuliśmy ogromną radość i satysfakcję, bo otrzymaliśmy łaponaklejki z wszystkich parków które odwiedziliśmy przez ostatnie 7 miesięcy, a było ich aż 6! W ten sposób nadgoniliśmy zaległości w pierwszym paszporcie i zapełniliśmy ponad połowę drugiego. Było to przyjemne ukoronowanie ostatniego pół roku wypraw.

Następnego dnia udaliśmy się na ścieżkę Perehod. Z tej wycieczki zapamiętamy niesamowity żabi koncert – ich rechot był niemal ogłuszający i przechodząc groblą między Stawami Pieszowolskimi czuliśmy się otoczeni tymi odgłosami z każdej strony.
Poleski Park Narodowy trafia na naszą listę parków do których wrócimy – będziemy chcieli skorzystać z jego sieci tras rowerowych.

Przeglądaj wszystkie Polskie Parki Narodowe i dowiedz się, w jakiej porze roku najlepiej pojechać do wybranego Parku Narodowego.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
LinkedIn

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tematycznie

Powiązane Wpisy

Zakończenie Dzikiej Odysei

Ekspedycja Pionierów dobiega końca. W połowie lipca jesteśmy w drodze z Magurskiego Parku Narodowego do ostatniej naszej bazy terenowej w Tatrzańskim Parku Narodowym. Po drodze