14 grudnia, 2019
Za 1,5 tygodnia Święta Bożego Narodzenia, a my zamiast skupić się na przygotowaniach: porządkach, pieczeniu, gotowaniu, przygotowywaniu ozdób choinkowych, prezentów wybieramy się na weekend (14-15.12) na spotkanie z dziką przyrodą w Wigierskim Parku Narodowym.
Jest to dla nas, a ściślej mówiąc dla mnie i Wojtka również podróż sentymentalna. To właśnie w Starym Folwarku – miejscowości w której mamy zamówioną kwaterę i 14.12 spotkamy się z Panem Krystianem i rodzinami z „Dzikiej Odysei”, 19 lat temu zaręczyliśmy się. Był mroźny Sylwester 2000 / 2001 r. Pamiętamy śnieg, zamarznięte Jezioro Wigry, przez które szusowaliśmy na biegówkach na drugą stronę – do Klasztoru Kamedułów. Jeszcze będąc na studiach, w wakacje, to tutaj rozpoczęła się moja przygoda z kajakami – spływ urokliwą rzeką Czarna Hańcza. Ania i Maciek są w Wigierskim Parku Narodowym pierwszy raz.
Sam Stary Folwark zmienił się od naszej ostatniej wizyty: pojawił się asfalt, chodniki, hotel, ale przede wszystkim piękne Muzeum Wigier, otwarte dla zwiedzających w 2009 roku. Tutaj uczestniczymy w spotkaniu”Dzikiej Odysei”. Pan Maciej – kierownik muzeum razem z Kasią (potem okaże się, dlaczego nie z „Panią”) – uroczą przewodniczką, oprowadzają nas po wystawach. Potem udajemy się wszyscy pieszo do miejscowości Tartak do Wylęgarni ryb siei i sielawy, wybudowanej w 1928 r. Ok. 40 mln żółto – pomarańczowej zapłodnionej ikry, przez 4-5 miesięcy „tańczy” w szklanych aparatach wylęgowych, unosząc się, kręcąc i opadając, wraz z ruchem ciągle przepływającej przez „inkubatory” wody. Przypomina mi to trochę saturatory z wodą z sokiem pomarańczowym. Przez cały czas, ikra jest pielęgnowana, a kiedy wylegają się małe rybki, duża część z nich jest wpuszczona do Jeziora Wigry.
Tego dnia, mimo deszczu, wybieramy się jeszcze całą rodziną na wycieczkę czerwonym szlakiem, prowadzącym częściowo przy jeziorze. Mijamy całą „polanę” z pościnanymi drzewami ze zgryzami bobrowymi . Na kwaterę wracamy po zmroku i od progu rozkoszujemy się słodką wonią samodzielnie pieczonych przez gospodarzy sękaczy. W końcu jesteśmy na Podlasiu, a to tradycyjne ciasto świąteczne tego regionu.
Skoro podróż sentymentalna, to postanawiamy odwiedzić przemiłą rodzinę u której kwaterowaliśmy się pamiętne 19 lat temu, zwłaszcza, że ciągle przy okazji świąt wysyłamy do siebie kartki. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy w drzwiach ukazała się Kasia – nasza przewodniczka z muzeum. Nie wiem, jak to możliwe, że zupełnie nawzajem się wcześnie nie poznaliśmy!
Zachęceni opowieściami Kasi o grasujących nieopodal muzeum bobrach, wybieram się z Maćkiem ok. godz. 23 na „bobrowe safari”. Niestety gryzonie chyba przestraszyły się deszczu :).
15.12 w niedzielę jedziemy do Klasztoru Kamedułów. Trafiamy tam na Kiermasz świąteczny, na którym Ania – nasza mała sroczka, kupuje sobie „kwiatowy” wisiorek. Będzie miała ładna pamiątkę…
Potem cały dzień atrakcji: wieża widokowa w Kruszniku z której widać trzy jeziora: Kruszyn, Mulaczysko i Wigry; ok. 5 km ścieżka edukacyjna „Samle” rozpoczynająca się w Nowej Wsi i prowadząca obok uroczych jeziorek. Najpiękniejsze dla nas wydało się nieduże Jezioro Gałęziste, ukryte w lesie sosnowym. Tylko z jednej strony jest do niego dojście. Następne to ścieżki edukacyjne „Las” i „Suchary” w miejscowości Krzywe, prowadzące obok śródleśnych jeziorek – sucharów. To regionalne określenie najprawdopodobniej wzięło swoją nazwę od suchych drzew występujących na brzegach zbiorników. Do samochodu na parkingu, wracamy już z zapalonymi czołówkami. Jeszcze tylko zasłużony późny obiad: na Podlasiu oczywiście kartacze i wracamy do domu – do Warszawy!
I to koniec podróży sentymentalnej do Starego Folwarku i Wigierskiego Parku Narodowego. Idę poszukać w szafie albumów ze zdjęciami sprzed 19 lat, pooglądać i powspominać… Do zobaczenia!