Szlakiem sakralnej architektury drewnianej
Ta wyjątkowa edycja Dzikiej Odyseji stała się okazją do odwiedzenia wspaniałych zakątków naszej malowniczej Polski. Zainspirowani odkryciami kulturowo- sakralnymi w Bodzętynie, postanowiliśmy w drodze do następnego Parku zwiedzić kilka ciekawych miejsc na świętokrzyskim szlaku architektury drewnianej. Ruszając z Bodzętyna, zjechaliśmy pod stary kościółek św Idziego w Tarczku.
Następnie zrealizowaliśmy nasze odwieczne marzenie aby zobaczyć z bliska zamek w Chęcinach. Zrezygnowaliśmy ze zwiedzania zamku, na rzecz spaceru po uroczym podzamczu i pizcy w lokalnej knajpce. Malownicza miejscowość urzekła nas pozostawiając w nas pragnienie odwiedzin tego miejsca przy okazji kolejnego przejazdu na południe. W końcówce drogi zajechaliśmy do zabytkowego kościółka w Wysocicach. Piękno tej malutkiej romańskiej świątyni zostanie na zawsze w moim sercu wraz z chęcią powrotu tam przy każdej możliwej okazji…
Podróżowanie tymi pięknym zakątkami naszej Polski odkopało we mnie pragnienie, do powrotu do moich studenckich pasji poznawania historii sztuki sakralnej, której na naszych ojczystych ziemiach jest pod dostatkiem.
Miałam wielką radość w sercu, że mogę naszym dzieciom pokazać piękno naszego kraju i opowiedzieć im o swojej miłości do starych drewnianych kościółków.
Ojcowski Park Narodowy
W Ojcowskim Parku Narodowym zostaliśmy zakwaterowani na polu namiotowym leżącym na granicy z terenami Parku. Zaledwie 800 metrów dzieliło nas od Zamku na Piaskowej Skale i słynnej magicznej Maczugi Herkulesa w Dolinie prądnika. Tradycyjny wieczorny ogień Safarii i opowieści o małym Pupu zgromadziły wszystkie rodziny na wspólnym ognisku. Dla mnie dzień wycieczki z pracownikami Parku do krainy nietoperzy okazał się dniem wylegiwania wirusa zapalenia gardła, który towarzyszył mi chyba od początku naszej wyprawy- czyli od pierwszej zimnej nocy w Biebrzańskim Parku Narodowym.
Na kolejny dzień zaplanowaliśmy poranne zwiedzanie zamku z ogrodami aby uciec od największych upałów i przenieść się jak najszybciej do kolejnego celu naszej wyprawy- czyli Roztoczańskiego Parku Narodowego.
Jak zwykle chciałoby się zostać i posiedzieć dłużej w jednym miejscu, ale czas nagli….olimpijskie, wyczynowe wręcz tempo, które narzucił nam Krystian w tej eskapadzie zaczyna nas przytłaczać i męczyć, chociaż pomysł przemierzania całej Polski w celu odwiedzania pięknych miejsc znajdujących się po drodze do kolejnych baz uruchomił w nas ciekawość świata.
Osobiście poczułam zew przygody i podróżniczą pasję zahaczania w drodze o wszystko co mi serce podpowiadało, że pragnę zobaczyć. To chyba najwspanialszy dar takiego podróżowania w wolności- nigdy nie wiadomo, którędy poprowadzi nas szlak, i gdzie zaprowadzi.
Całe szczęście że mieliśmy wyznaczony cel , miejsce i godzinę dotarcie do miejsca kolejnej bazy, bo w innym przypadku moglibyśmy pojechać w siną dal…i zauroczeni atrakcjami, w ogóle zapomnieć o naszej dzikiej odyseji.
Dodatkową atrakcją dla naszych dzieci był fakt, że nasza Zosia podróżowała z Krystianem, a nam przypadła przyjemność zabrania do samochodu mojej przyjaciółki Edytki, która z powodu braku samochodu potrzebowała transportu.
Pozdrawiam,
Anita Łodzińska
Przeglądaj wszystkie Polskie Parki Narodowe i dowiedz się, w jakiej porze roku najlepiej pojechać do wybranego Parku Narodowego.