Search
Close this search box.

Zasady Leave No Trace – Jak wędrować i biwakować odpowiedzialnie?

Gdzie rozbić obozowisko? Czy palić śmieci? Co to znaczy Leave no trace? Czy Bushcraftoy i Supergan stosują się do zasad „Leave no trace” i z którą z nich mają największy problem?

Przeczytajcie sami rozmowę Bushcraftowego i Łukasza Supergana.

Co to znaczy Leave no trace?

Bushcraftowy: Witajcie, moim gościem jest Łukasz Supergan. Dzisiaj mamy dla Was bardzo ważny temat, a mianowicie porozmawiamy o filozofii Leave No Trace. Co to jest w ogóle filozofia Leave No Trace i o co w niej chodzi?

Łukasz Supergan: Można powiedzieć, że jest to zbiór zasad albo wręcz taka filozofia mówiąca o tym, jak poruszać się w terenie bez pozostawienia po sobie takich śladów, które po pierwsze będą szkodzić przyrodzie, a po drugie, które zobaczą inni ludzie. Leave No Trace to również nazwa organizacji, która od kilkudziesięciu lat istnieje w Stanach Zjednoczonych i stamtąd wywodzą się jej zasady. Na bazie badań i studiów w terenach uczęszczanych turystycznie modyfikuje się te zasady i wprowadza do nich pewne poprawki. 7 reguł Leave No Trace, które organizacja ustanowiła na początku pozostaje z grubsza niezmienne, jednak można powiedzieć, że te zasady trochę się zmieniają, ponieważ zmienia się liczba turystów na szlakach turystycznych, jak i również sposoby biwakowania.

B: Przejdźmy od razu do tych konkretnych zasad.

Spis treści

1. Przygotuj się i zaplanuj wędrówkę

ŁS: Pierwsza zasada to prawidłowe rozpoczęcie wędrówki. Jeszcze przed startem, jej planowanie wydaje się oczywiste. Kiedy idziesz do lasu, w góry, czy wędrujesz już po nizinach, zazwyczaj planujesz swoją wędrówkę, biorąc chociażby wcześniej mapę, kompas albo GPS, albo ustalasz sobie trasę na bieżąco na chybił trafił w czasie marszu. Natomiast dobre planowanie wędrówki oznacza, że również Twoje oddziaływanie na środowisko będzie mniejsze. Brzmi to może paradoksalnie. Jednak planowanie wędrówki może wpłynąć na przyrodę.

Historia Łukasza Supergana

Przypomina mi się sytuacja, którą miałem na praktykach przewodnickich. Miało to miejsce w 2010 roku latem na Ukrainie, gdzie biwakowaliśmy w Czarnohorze. Wszystko szło dobrze, zmieściliśmy się w zaplanowanym czasie, jeśli chodzi o przejście grzbietu górskiego i mieliśmy na koniec biwakować z grupą kilkunastu osób na niewielkiej przełęczy. Problem w tym, że nie mieliśmy żadnego drewna, tylko awaryjnie zabraliśmy 4 małe kuchenki. 

No, ale ugotować wodę dla piętnastu osób na herbatę i na posiłek to mało… No i nagle stajemy na tej przełęczy i okazuje się, że jedynym paliwem jakie jest dookoła jest kosodrzewina, która pali się fatalnie. Połamaliśmy tę kosodrzewinę i potem staliśmy wkurzeni i odpaliliśmy 4 maszynki naraz pod jednym garnkiem. 

Oczywiście on stał niestabilnie i cały czas trzeba go było pilnować. To jest idealny przykład, że źle zaplanowany biwak spowodował, że zaczęliśmy niszczyć przyrodę i to w miejscu w którym ona jest dosyć wrażliwa, gdyż jest to roślinność, która nie odrasta tak szybko, ponieważ znajduje się na granicy środowiska wysokogórskiego. 

My oczywiście staraliśmy się znajdować tą martwą kosodrzewinę, ale jednak na tej wysokości również martwe drewno jest bardzo cenne, bo nawet ono jest tą minimalną ilością biomasy jaka tam istnieje, a na tej wysokości tej biomasy, martwej próchnicy jest już bardzo niewiele. I to jest świetny przykład. Dobre planowanie sprawiłoby, że nasze oddziaływanie byłoby mniejsze. 

To samo w polskich górach. Wyobraź sobie podobną sytuację: podczas Twojej wędrówki, idziesz i nagle łapie Cię burza pośrodku niczego, co robisz? Budujesz na szybko jakiś szałas z gałęzi łamiąc je w pośpiechu na chybił trafił. W momencie, kiedy źle zaplanowałeś swoją wędrówkę, nie docierasz na czas do schroniska, a sam nie masz np. kuchenki. 

No więc żeby się ogrzać albo żeby coś zjeść znowu łamiesz gałęzie na chybił trafił, szukasz ich po ciemku i rozpalasz ognisko. Nawet jeżeli palisz suchym drewnem, to opuszczasz rano to miejsce, a po Tobie zostaje ślad ogniska, prawdopodobnie tuż przy ścieżce.

Dobre planowanie czasowe i takie logistyczne pod kątem sprzętu, który bierzesz powoduje, że bardzo często możesz uniknąć tego negatywnego oddziaływania, które wytwarza będąc po prostu nieprzygotowanym.

2. Świadomie wybieraj trasę wędrówki

Druga zasada, czyli prawidłowy marsz. Maszerujesz ścieżkami albo poza ścieżkami, no i tutaj objawia się pewna część Twojego oddziaływania na przyrodę. Mniejsze lub większe oddziaływanie poprzez to jak wędrujesz. Czy idziesz ścieżką, czy koło niej. Kiedy jesteś w terenie bardzo mało uczęszczanym i przejdziesz przez las tak po prostu, to Twoje ślady nie będą bardziej widoczne niż ślady pozostawione przez zwierzęta. Problem pojawia się w miejscach, gdzie ten ruch jest w większy. I jak np. jest kałuża to cześć osób omija ją, wydeptując roślinność wokół i poszerzając ścieżkę. W konsekwencji szlak w takich miejscach staje się dwa razy szerszy, bo w jakimś miejscu gromadziła się woda bądź błoto. Albo inaczej, jakieś miejsce zostało tak wydeptane, czy zerodowane pod wpływem płynącej wody i stało się bardzo kamieniste, więc szlak jest pełen takich luźnych nieprzyjemnych kamieni po których strasznie źle się chodzi. Co za tym idzie turyści chcąc iść wygodniej i nie chcąc skręcić sobie kostek schodzą na bok na trawę i powodują, że po jednym bądź kilku sezonach w tym miejscu szlak będzie dwa razy szerszy, co oczywiście jest ślepą uliczką, bo odpowiednio wydeptane nowe miejsce znowu staje się wyerodowane i znowu będzie przyjmowało wodę i znowu będzie wypłukiwane i w ten sposób coraz więcej tych ścieżek będzie powstawało…

B: Ja oczywiście nie chcę w żaden sposób sprawiać wrażenia, że ja jestem nieomylny i nie popełniam tych błędów. Ale wielokrotnie łapię się na tym, że jadąc na rowerze po górach intuicyjnie, gdzieś uciekam od tego błota i zjeżdżam. I faktycznie to jest coś, co trzeba dosyć mocno w sobie zwalczać, żeby jednak przejechać tym błotem, przejść tym mniej wygodnym fragmentem szlaku ze świadomością co to nasze działanie powoduje.

Kontrowersyjne znaczenie szlaków?

ŁS: W sytuacji bardziej ekstremalnej, w miejscach bardzo uczęszczanych dochodzi do sytuacji w której gospodarze tego terenu np. Parki narodowe decydują się, że tak dłużej być nie może. Stąd np. idąc w Tatry czy w Bieszczady zobaczysz miejsca, gdzie jest specjalnie drewniane ograniczenie i tabliczki z napisem: regeneracja kosodrzewiny, czy roślinności itd. No i tu docieramy do tematu kontrowersyjnego i nielubianego przez turystów, czyli do np. schodów na szlakach. Tworzone kilka lat temu chyba sławne schody na Tarnice. Oczywiście w momencie kiedy się pojawiły spowodowały wielki lament wśród turystów, którzy przyzwyczajeni są do dzikich Bieszczadów itd. Nagle okazuje się, że nie ma innej możliwości na ochronę szlaku niż jego uprzątnięcie na jakimś odcinku i likwidacji luźnych kamieni, a następnie stworzeniu wygodnej nawierzchni i po prostu schodów czy stopni wzmocnionych drewnianymi paniami z desek. Idzie się po tym, co najmniej dziwnie, no bo oczekujemy dzikości w górach. Paradoksalnie dzikość sami niszczymy. Jest to mniejsze zło, to znaczy góry tracą swój pierwotny krajobraz, ale z drugiej strony, to te schody nie są betonowymi schodami, więc nie są one same w sobie szkodliwe dla przyrody, a umożliwiają sensowny marsz bez zbaczania na sąsiednie tereny. Zamiast mnóstwa drobnych ścieżek na Tarnicę, masz po prostu jedną stosunkowo szeroki wygodny, umocniony i chroniący delikatną florę szlak.

Nie jedź w Tatry

Co możemy z tym zrobić? No namawianie w tym momencie żeby nie jeździć w Tatry jest pewnie nieskuteczne. Koniec końców warto jednak czasami zastanowić się, czy nie lepszym pomysłem byłoby udanie się w miejsca po prostu mniej uczęszczane. Pytanie, czy ten wymarzony urlop naprawdę chcesz spędzić na najbardziej uczęszczanych szlakach? No nie mogę nikomu odmówić przyjemności wyjścia na Świnicę. Raz na rok, czy chociaż raz w życiu fajnie byłoby wejść na ten szczyt. Tylko pytanie, czy jest sens podążania za takim pędem, który każe czterem milionom osób iść w Tatry. Dzisiaj widziałem w jakiej kolejce stało się na Rysy po stronie słowackiej, która zawsze słynie z tego, że jest pusta… Może w tym momencie warto byłoby odpuścić? Sprawdzałem to w tym roku, mamy 80 tysięcy kilometrów oznakowanych szlaków w całej Polsce. Więc może zamiast tych kilkuset kilometrów popularnych szlaków w Tatrach, wybierzmy nawet coś bliżej swojego miasta na nizinach.

B: Trochę pewnie wysiłku to będzie kosztowało więcej żeby coś znaleźć, ale efekt może być zaskakujący i nagrodą może być po prostu wędrówka w ciszy i w spokoju.

ŁS: Dokładnie tak. Dwa tygodnie temu wróciłem z Puszczy Białowieskiej i obszedłem ją naokoło zahaczając o miejsca, uwaga, poza Parkiem Narodowym. I w chwili, kiedy w Parku Narodowym na popularnych szlakach podobno były tłumy. Ja w ciągu pięciu dni spotkałem około 30 rowerzystów i ani jednego pieszego. Na szlakach, które były często bardzo piękne i prowadziły przez bardzo dziki teren. To świetnie pokazuje, jak nie wykorzystanym potencjałem są zwykłe polskie lasy te, które nie są Parkami Narodowymi. Generalną zasadą jest to, że kiedy wędrujesz w trudniejszym, bardziej surowym środowisku tym trudniej się ono regeneruje. Jest tam mniej flory bakteryjnej. Ściółka w glebie praktycznie czasami nie istnieje. Arktyka jest takim bardzo dobrym przykładem. Obserwowałem w jaki sposób drogi, które powstają na dziko na terenie Islandii są później erodowane przez wodę i takie długie jeszcze nie wąwozy, ale już więcej niż koleiny pozostają po jednym, czy kilku samochodach, które wjechały w taki off-road poza wyznaczoną drogą.

Te ślady będą istniały tam dłużej niż życie tego kierowcy. Więc jeżeli jesteśmy zwłaszcza w środowisku, które jest bardzo surowe bardzo suche, bardzo zimne, wysokogórskie. W każdym takim miejscu nasze oddziaływanie będzie 10 razy większe niż tutaj, a nasze ślady pozostaną 10 razy dłużej niż w takim miejscu jak tu na skraju lasu.

3. Biwakowanie – wybór miejsca i toaleta

B: Trzecia zasada o której powiemy myślę, że będzie szczególnie bliska moim widzom, bo dotyczy ona biwaku.

Gdzie rozbijasz obozowisko?

ŁS: To jest jedna z najszerszych zasad, dlatego że biwak, to jest to miejsce i ten czas kiedy oddziaływanie na przyrodę może być największe. Zaczyna się od miejsca, które wybierasz na biwak. Wiele osób zwłaszcza tych lubiących bushcraft, sztukę przetrwania, lubiących bliski kontakt z przyrodą, będzie chciało od czasu do czasu wyrwać się w miejsce, gdzie nie ma nikogo, gdzie nie ma też żadnych dróg i biwakować kompletnie na dziko.

Sam czasami to robię natomiast w tym momencie warto rozważyć miejsce, w którym się zatrzymujesz. Czy to, co układasz na ziemi, namiot, mata, cokolwiek co posiadasz… nie zniszczy roślinności, która może być potencjalnie cenna. Przypuszczam, że w takim lesie gospodarczym, tej cennej roślinności za bardzo nie będzie, jednak jeżeli jesteśmy w miejscu, które może być potencjalnie lasem naturalnym, które jest wrażliwe, które jest wartościowe, warto rozważyć, czy w ogóle zrobić tam biwak. Generalna zasada brzmi: jeżeli biwakujesz w górach to korzystaj z miejsc, które już były zajęte pod biwak.

Dedykowane miejsca do biwaku

Idealną sytuacją jest jeżeli nie rozbijasz w ogóle namiotu czy tarpu, tylko biwakujesz w miejscu, które jest na stałe zagospodarowane. Przykładem są niektóre szlaki długodystansowe, które posiadają całą sieć schronów, masz tam platformę na której kładzie się kilka czy kilkanaście osób. Jest tam miejsce na plecak i to wszystko w obrębie tego schronu. I na tym zamyka się całe oddziaływanie, niczego nie udeptujesz niczego nie ugniatasz i nie śpisz na żadnej roślinności.

Woda jest dla wszystkich

Bardzo newralgiczną rzeczą jest biwakowanie w pobliżu wody. Z tej wody nie korzystamy tylko my. Korzystają też inni ludzie, korzystają też zwierzęta i w nocy kiedy idziemy spać wiele zwierząt będzie miało swój czas na żerowanie, czy pójście do wodopoju. Jeżeli położę się, nawet bez jakiegokolwiek namiotu, ale tuż obok źródła wody, mogę uniemożliwić zwierzętom udanie się do wodopoju. Byłoby idealnie, gdyby rozbić się w odległości 50 metrów, to jest takie absolutne minimum, 100 m i więcej brzmi lepiej. Oczywiście trudno jest się rozbijać w odległości kilometra, no bo wtedy po tę wodę musisz biegać naprawdę daleko. Chociaż nie jest to często kłopotem, jeżeli masz np. duży bukłak na wodę wystarczy pójść raz. Osobną sprawą jest toaleta, mycie się, wydalanie i jeżeli jesteś tuż obok źródła wody możesz po prostu zanieczyścić jedyne źródło jakie masz w okolicy. Bardzo ważne jest, aby chronić źródła wody, które mamy w górach. Nie wpuszczać tam niczego, żadnych detergentów, pasty do zębów, własnego jedzenia…

Jak się myć, by nie niszczyć przyrody?

B: No to jak się umyć? Przychodzę na biwak. Przychodzi wieczór. Cały dzień wędrowałem w upale. Jechałem na rowerze, chciałbym się umyć przed wejściem do śpiwora. Mogę użyć mydła, czy nie?

ŁS: Jeżeli już stosujesz mydło, nawet biodegradowalne, to użyj go z dala od wody. Oczywiście, jeżeli biwakujesz już nad naprawdę dużą rzeką, jakaś mała ilość tego mydła wielkiej szkody nie zrobi. Ale mimo wszystko. Natomiast jeżeli biwakujesz przy małym strumyku, to niewielka ilość mydła spowoduje, że woda zostanie skażona na odcinku wielu metrów. Dlatego jeżeli już myjesz się, to w ogóle, może powiem trochę kontrowersyjną rzecz, to chyba najlepszy rodzaj mycia dla przyrody to mycie się samą wodą po prostu. Nawet jeżeli przez cały dzień idę przez góry i biwakuje przy jakimś fajnym jeziorze, to zdarza mi się wskakiwać do tego jeziora, czy strumyka. Ale kompletnie nie używam wtedy żadnego kosmetyku. Myję się wtedy tylko samą wodą a dokładną higienę zostawiam sobie na kilka dni później, jak już dojdę do cywilizacji. Natomiast jeżeli chcesz umyć się mydłem, jeżeli chcesz umyć naczynia itd. to zawsze weź ze sobą niewielką ilość wody. Przenieś ją o kilkanaście bądź kilkadziesiąt metrów. Takie dobre zasady mówią o nawet 60 metrach, czyli dwieście stóp. Zrób to, co masz zrobić, czyli umyj te naczynia, umyj zęby. Najlepszą metodą na pozbycie się tej wody jest wpuszczenie jej do niewielkiego dołka, i zasypanie ziemią, tak żeby ona wsiąkła, ale tak żeby grunt mógł oczyścić naturalnie tę wodę w momencie, kiedy ona zacznie spływać pod ziemię.

Jak się załatwiać, by nie niszczyć przyrody?

B: Prędzej, czy później pojawi się potrzeba fizjologiczną, którą będzie trzeba załatwić.

ŁS: No i znowu chrońmy przede wszystkim wodę. Nie tylko wodę zresztą, chronimy oczy innych ludzi. W lesie taką generalnie dobrą praktyką jest zakopywanie wszystkiego, co po sobie zostawiamy. Łopatka, saperka, czy to co posiadamy. Czasami jeżeli nie masz absolutnie niczego, bo zapomniałeś lub nie chciało Ci się tego nieść, to taką prowizoryczną łopatkę do wykonania dołka może być nawet wytrzymała szpilka do tarpu. Obojętnie, gdzie jesteś na biwaku, gdzie rozłożyłeś obóz i w jakiej liczbie, to po pierwsze chronimy źródła wody, co oznacza, że nasza toaleta znajduje się kilkadziesiąt metrów od obozowiska i od źródła wody. Ważne jest, żeby zakopywać również papier, którego używamy. I tutaj oczywiście pojawia się pojawia się temat naszych resztek, to co najczęściej widujesz na szlakach, obok szlaków, w lasach. Wszędzie są resztki papieru toaletowego.

B: No właśnie, bo jedna rzecz, to jest to o czym wspomniałeś, czyli oddziaływanie na przyrodę w takim sensie biologicznym, mikrobiologicznym a drugi bardzo istotnym aspektem, jest po prostu taka nasza estetyka szlaku.

4. Zabierz śmieci ze sobą

ŁS: Są miejsca, nie ma ich za wiele i raczej nie wystąpią one w Polsce, no może poza naprawdę wysokimi partiami gór, gdzie papieru toaletowego nie będziesz w stanie zakopać. Co wtedy? Za oceanem zużyty papier toaletowy pakujesz się w podwójną torebkę foliową i zabierasz, wyrzucając przy wyjściu, gdzie stoją śmietniki. Dla mnie takim dobrym rozwiązaniem jest spalenie papieru toaletowego i to praktykowałem na pustyni. Papier toaletowy świetnie się pali, a że byłem w terenie, który jest suchy i gdzie prawdopodobnie nie wywołam pożaru. Spalenie papieru za sobą oznaczało, że nie zostawiałem za sobą żadnego śladu.

B: Poruszyliśmy tu w zasadzie czwartą zasadę.

Nie biwakuj na ścieżce – to droga zwierząt!

ŁS: Jeśli tylko mogę dodać, to warto też starać się nie biwakować w miejscach, które mogą być wrażliwe ze względu na duże zwierzęta. Jeżeli jestem w gęstym lesie i widzę, że w okolicy jest ścieżka, to nie biwakuję na samej ścieżce, nie biwakuję też na ścieżce zwierząt, dlatego, że w tym momencie blokuję ich tradycyjny szlak przemieszczania się, w którym idą np. do wodopoju czy na żerowisko. Więc staram się również ze względu na inne osoby, ale jednak w dużej mierze ze względu na duże zwierzęta, nie blokować miejsc, którymi one się przemieszczają i też nie zajmować miejsc w których np. odbywają się jesienne rykowiska.

B: Jeśli chcemy biwakować w takim stylu, chcemy przećwiczyć jakieś techniki survivalowe, które wymagają używania materiałów naturalnych, czy chcemy przećwiczyć rozpalanie ognia, wybierzmy miejsce, które jest mało cenne pod względem przyrodniczym, ekologicznym. Najlepiej wybierzmy jakiś las gospodarczy, czy mocno eksploatowany. Tam, gdzie ta wartość przyrodnicza jest niewielka i nie wyrządzimy szkody takim działaniem: jak budowanie szałasu czy rozpalenie ognia. Jeśli decydujemy się na wędrówkę w okolicach rezerwatów, Parków Narodowych i miejsc, które są cenne przyrodniczo, to wtedy wchodzimy w tryb takiego stuprocentowego Leave No Trace i zabieramy do plecaka wszystko. Kolejna zasada, czyli zmora naszych lasów i nie tylko, czyli śmiecenie.

Pozbywaj się swoich odpadów w odpowiedni sposób

ŁS: Wydawałoby się to oczywiste, ale jak widać nie jest. To taki moment w którym przychodzi mi do głowy myśl, że edukacja ekologiczna nie działa. Wszyscy wiemy i wszyscy uczymy się tego, że śmieci w lesie nie się nie zostawia, a mimo to one są. Jest to na swój sposób fascynujące, że butelka pełna wody jest możliwa do wniesienia na szczyt, a już bardzo trudno znieść pustą ważącą 10 gram. W domach zjesz batonika to nie rzucasz papierka na ziemię albo za szafę.

Czy palić puszki?

Wydaje się to oczywiste, ale czasami tkwią w tym pewne pułapki, których nawet średnio świadomy człowiek nie rozpoznaje. Przykład. Palimy ognisko. Czy wypalić puszki w ognisku? Czy w ogóle palić śmieci w ognisku? Jeżeli palić to które. Jest taki trend, tak nawet słyszałem o tym na kursie przewodnickim, że jeżeli nie chce Ci się dźwigać tych puszek, które masz wnieść jeszcze przez kilka dni przez górę, to wypal je w ognisku. To pozbawi je tej powłoki, którą mają a one szybko zardzewieją zakopane w glebie. Kłopot w tym, że żeby puszka zardzewiała to musi mieć dostęp nie tylko do wody, ale też i do powietrza. Znaczy, że zakopana mimo wszystko będzie rozkładać się dłużej. W momencie kiedy ją zakopiesz i zrobisz to w rejonie miejsca, który jest miejscem biwakowym to istnieje obawa, że po długim czasie miejsce będzie pełne zakopanych puszek, które same w sobie kiedyś tam pewnie się rozłożą, jednak gleba w tym miejscu zostanie przynajmniej częściowo skażona metalami, może nie ciężkimi, ale niekoniecznie przyjaznymi środowisku. Więc moją filozofią jest to, że jak już rozpalam ognisko to tak, wypalam puszki, to zabieram je potem ze sobą jako jak ostygną.

Czy palić papier i plastik?

Podobnie jest ze spaleniem śmieci. Jesteśmy przyzwyczajeni, że śmieci można palić. Generalnie jedynym chyba naprawdę bezpiecznym śmieciem do spalenia są papiery. I tylko papiery. W momencie kiedy wrzucisz do ognia plastik, to kawałek folii może spali się w dobrze rozpalonym ognisku, ale już fragment butelki niekoniecznie. Ten plastik raczej spłynie do tego żaru, częściowo się wypali, a częściowo będzie powodował skażenie tego miejsca. I teraz ja odejdę stąd następnego ranka, tylko że kolejne osoby korzystające z tego ogniska będą się podtruwać tym, co ja zostawiłem.

Co ze śmieciami organicznymi?

Śmieci organiczne to pewna pułapka, dlatego, że znowu bardzo często biwakujemy w miejscu, które już jest trochę przygotowane pod biwak, co znaczy, że nie jesteśmy tam sami. Przykład. Jesteśmy w masywie Lubania. Godzinę wyżej jest baza namiotowa na Lubaniu. Zastanówmy się, co by było gdyby wszyscy stwierdzili, aaa to są śmieci organiczne, więc baza naokoło byłaby upstrzona ogryzkami, skórkami, resztkami, obierkami ziemniaków, skórkami banana. Pamiętajmy, że niektóre śmieci biologiczne w naszym klimacie rozkładają się wolniej i skórki po owocach egzotycznych rozkładają się wolno ze względu na obecność olejków eterycznych. Powoduje to, że kiedy rzucę tutaj skórkę pomarańczy, to ona nie rozłoży się w ciągu tygodni. Mrówki nie zjedzą jej tak szybko.

5. Minimalizuj konsekwencje biwakowania (uważaj z ogniem!)

Resztki jedzenia, a zwierzęta

Natomiast, jeżeli biwakuję w takim miejscu jak np. tutaj na szczycie, a nie jestem pierwszy ani ostatni, pewnie będą tu jeszcze inne osoby tej nocy, to gdybym rzucał w tym miejscu resztki organiczne, to okazałoby się, że las dookoła jest bogaty bardzo w takie właśnie resztki jedzenia pochodzenia ludzkiego. I teraz oczywiście one w pewnym momencie się rozłożą, ale zanim się rozłożą ich zapach będzie przywabiał zwierzęta. Zwierzęta, które nauczą się, że okolice uczęszczane przez ludzi są atrakcyjnymi miejscami żerowania, bo łatwiej będzie np. znaleźć te wszystkie ogryzki, skórki, resztki chleba i co tam jeszcze niż naturalne pożywienie. Odzwyczajasz dzikie zwierzęta od pierwotnego dzikiego sposobu życia i przyzwyczajasz do bycia zależnym od człowieka. Gorzej, jeżeli mówimy o dużych zwierzętach typu niedźwiedzie. No i tu pojawia się problem, jeżeli dookoła takiego obozowiska rozrzucasz jedzenie i jakiś niedźwiedź przyzwyczaili się do tego, że to miejsce jest uczęszczane przez ludzi i jest też łatwym żerowiskiem, to mamy problem.

B: Prędzej czy później dojdzie do spotkania.

Niedźwiedź zaatakował, bo poczuł świeży chleb…

ŁS: Tak, i idealnym przykładem są Tatry. Dosłownie wczoraj rozmawiałem z doświadczonym himalaistą, który biwakował w Tatrach na tak zwanym taborze koło Morskiego Oka i który po prostu jakimś trafem w namiocie miał świeży, pachnący chleb. W nocy, mimo, że było to miejsce, gdzie było kilkanaście osób w namiotach, niedźwiedź przyszedł do tego konkretnego namiotu rozerwał go niemal na całej długości w poszukiwaniu tego plecaka skąd wydobywał się zapach. Zwierzę, które się przyzwyczai będzie dużo bardziej agresywne w poszukiwaniu jedzenia. Jeżeli pamiętasz misia Ergiego, który kradł koszyki piknikowe, no to jego obecni krewni już włamują się do samochodów i to nie jest już tylko amerykański przypadek, to zaczyna się dziać również w Europie.

Używaj butelek wielokrotnego użytku

No i to jest też kwestia tego ogólnie jak podchodzimy do sprzętu, który mamy. Oczywiście fajnie jest mieć wodę w plastikowej butelce, bo plastik jest lekki, plastik można też zgnieść, jak jest pusty i nie zajmuje dużo miejsca. Problem w tym, że taki plastik łatwo potem gdzieś zgubić, czy wyrzucić. Nie dbamy o niego. Więc może zamiast takich plastików, które też w Polsce w polskich realiach rzadko są recyklingowane. Szarpnijmy się na rasowy bidon. Czasami są też plastikowe bidony, które są składane także można je zmniejszyć.

B: Ja swojej butelki używam około 6-7 lat.

ŁS: Twoje tworzywo, ani moja stal nie zostawia żadnego smaku czy żadnych chemikaliów. Jest to trwałe, a przy tym nigdy nie będziesz miał tendencji do tego, że zniszczyło się to wywalę. Natomiast jeżeli idziemy przez góry, idziemy przez dłuższy czas, zawsze polecam każdemu mieć torbę na śmieci w formie takiego foliowego cienkiego worka jak używamy w domu. Można użyć w sumie czegokolwiek, co będzie dość wytrzymałe, mogą tutaj trafić resztki jedzenia, mogą tu trafić kawałki plastiku, opakowania po zupkach. Wszystko to jest szczelne, więc nie przecieka. Zdarzało mi się, że po dwutygodniowym trekkingu śmieci, które nagromadziły się w plecaku ograniczały się do mniej więcej do pojemności worka zakupowego.

No i trochę płynnie przechodzimy do kolejnej zasady, którą już częściowo poruszyliśmy, czyli związanej z gotowaniem. I znowu gotowanie: to jedzenie i zapachy i zwierzęta…

B: Gotowanie w bushcrafcie, survivalu jest nierozłącznie związane z ogniskiem.

ŁS: No i tu zaczyna się długi temat, palić ogniska, czy nie. Pomijam sytuacje, gdzie ewidentnie nie należy tego robić, bo zagrożenie pożarem.

B: Wycinamy to w ogóle z naszej dyskusji, bo nie mówimy o takich sytuacjach, jak susza, jak Park Narodowy, gdyż to są miejsca, gdzie z zasady na biwaku nie rozpala się ognia. Mówimy o takich sytuacjach, kiedy nie ma zagrożenia pożarowego, idziemy sobie do lasu dochodzimy na biwak i chcemy coś ugotować, chcemy rozpalić ogień, bo fajnie się siedzi przy ognisku.

Gdzie palić ognisko?

ŁS: Więc pierwszą rzeczą jest prawo. I o ile wiem palenie ognisk w lesie ogólnie nie jest dozwolone, ale umówmy się, wszyscy to robimy.

Może nie wszyscy, ale ludzie związani z survivalem, bushcraftem czy nawet taką turystyką po prostu od czasu do czasu robią takie rzeczy. No i tutaj pojawia się kilka aspektów.

Jeden jest aspekt samego zagrożenia pożarowego. Jeżeli palimy ognisko to oczywiście tak, żeby usunąć trochę to, co może się zapalić na bok. Ale palenie ognisk, to jest też dla mnie np. bardzo estetyczna kwestia. Jeżeli jesteś w miejscu, które jest regularnie uczęszczane, możesz zobaczyć, że na dużej polanie regularnie rozbijają się ludzie i cała polana upstrzona jest śladami po ogniskach. Więc taki bardzo dobry standard, to jeżeli docierasz na jakieś miejsce biwaku i widzisz, że ktoś palił tutaj już ognisko, to zrób to dokładnie w tym samym miejscu. Nie twórz kolejnego wielkiego czarnego kręgu, który będzie narastać całymi miesiącami, bo nie jest to ani estetyczne, ani też dobre dla przyrody. Również ten zapach ogniska będzie odstraszać zwierzęta, które mogłyby przyjść w to miejsce.

Jeżeli tworzysz jakieś ognisko to pomyśl o tym, czy naprawdę musisz hajcować taki wielki ogień. Jeżeli jesteś sam to być może wystarczy Ci mały płomień. Chcesz coś ugotować.

Użyj kuchenki

Dla mnie takim może nie idealnym ale bardzo dobrym rozwiązaniem są kuchenki na patyki. Mając taką kuchenkę możesz na niej gotować, bo zmieści się na niej litrowy kubek. Ale spokojnie 3 litrowy menażka też by mogła na niej stać. Więc to jest już zestaw dla dwóch, a nawet trzech osób. Koniec końców, gdybyśmy teraz odeszli to ten wypalony ślad ograniczył by się do rozmiarów dwóch dłoni.

B: A jeśli byśmy byli w terenie w którym moglibyśmy zebrać jeden albo dwa duże płaskie kamienie, moglibyśmy taką kuchenkę ustawić na kamieniu i w ogóle by nie został żaden ślad. Taki kamień byśmy mogli potem, gdzieś odłożyć w taki sposób, żeby to się w ogóle nie rzucało w oczy.

ŁS: Tak więc taka kuchenka powoduje, że ogień jest skanalizowany, ale też i ograniczony do tej małej powierzchni.

Posprzątaj po ognisku

Co zrobić, żeby takie ognisko po biwaku nie było widoczne. Po pierwsze, kiedy palisz ognisko dokładaj drewna powoli, tyle ile potrzebujesz i odczekaj aż całe drewno spali się do takiego białego popiołu. Nie do takich czarnych szczaw, które są tylko nadpalone, ale z naprawdę białego popiołu, który wręcz możesz rozdmuchać. Taki popiół wymieszany z pierwszym deszczem w zasadzie zniknie od razu. Miejsce bardzo szybko zarośnie, podczas gdy zwęglone patyki będą rozkładać się miesiącami. To jest jedno. Po drugie, jeżeli zebrałeś więcej opału niż potrzebowałeś i finalnie została Ci taka kupa patyków, czy gałęzi to rozrzuć je przypadkowo dookoła w promieniu parunastu metrów w taki sposób, żeby Ci, którzy przyjdą w to miejsce mieli przynajmniej takie złudzenie, że nikogo przed nimi tutaj nie było. Koniec końców warto rozważyć czy w ogóle ognisko jest dobrym wyjściem. Oczywiście ja sam mam wiele frajdy z tego, że czasami wyjdę ze znajomymi, gdzieś na szlak w góry czy na niziny. No i rozpalimy to ognisko. Po pierwsze rozpalajmy je tam, gdzie są już gotowe miejsca na nie. Bardzo często nawet na nizinach znajdujesz takie miejsca, które są przygotowane przez Lasy Państwowe czy lokalne samorządy. Miejsce do rozłożenia namiotu i ogrodzone kamieniami miejsce na ognisko, zróbmy to tam. A jeżeli masz przed sobą jakąś wędrówkę, to naprawdę rozważ, czy to ognisko jest Ci niezbędne.

Czy ognisko to najlepszy pomysł?

B: Trzeba sobie powiedzieć dosyć jasno, że w takiej praktyce czysto biwakowo-wędrówkowej, kiedy naszym celem jest wędrówka, ruszamy rano, mamy jakiś dystans do pokonania i dochodzimy wieczorem na miejsce biwaku, to najczęściej to ognisko będzie tą najmniej praktyczną formą gotowania. Ono będzie najbardziej pracochłonne i czasochłonne. Będzie brudziło naczynia. Ono ma oczywiście swój niepowtarzalny klimat, ale w takiej praktyce turystycznej będzie to najmniej praktyczne rozwiązanie.

ŁS: Dla mnie to jest fajne. Jeżeli docieramy do jakiegoś miejsca wcześniej niż sądziłem jest jeszcze wczesny wieczór i mam czas na to wszystko. Ale jeżeli idę i moim celem jest raczej wędrówka, a mniej biwakowanie, samemu czy ze znajomymi to zdecydowanie wolę po prostu gotować.

Biwak stacjonarny

B: Wielu z nas, na pewno wielu z widzów po prostu lubi biwaki stacjonarne. Ich celem nie jest wędrówka, tylko celem jest dojście do jakiegoś miejsca w lesie, rozłożenie biwaku i rozpalenie ognia. W takich sytuacjach zwracamy uwagę przede wszystkim na to, czy podłoże na którym rozpalić ogień umożliwi zamaskowane miejsca po tym ognisku. Czy nie ma już miejsc w których wcześniej był palony ogień? Jeśli nie ma takiego miejsca, to czy podłoże umożliwi zamaskowanie takiego ognia. Ogień rozpalony na piasku, ogień rozpalony na drobnych kamieniach czy na glebie, która pozwoli łatwo przekopać to miejsce po ognisku bądź odpowiednio zagasić. Żeby się upewnić, że ognisko jest zagaszone musimy wziąć w dłonie tę ziemię na której paliliśmy ogień i sprawdzić, czy ona faktycznie jest zimna i nic się nie dymi, nic już nie paruje. To jest do zrobienia tylko musimy rozsądnie to miejsce wybrać. Chyba warto też powiedzieć, że spalanie ognia na dużych skałach czy przy skałach, kłóci się z tą zasadą, dlatego że zostawimy prawdopodobnie ślad na wiele lat.

Rozpalaj ogniska z głową – uważaj na drogi wspinaczkowe

ŁS: Jest to trochę zmora terenów wspinaczkowych w Polsce, bo skałki np. na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej są też miejscami popularnymi po prostu wśród turystów, którzy pod skałami w jakiejś zagłębieniach chętnie schodzą się na wieczorne imprezy, czy biwaki. Palą tam ogniska i w tym momencie sadza z ogniska w zasadzie bezpowrotnie powoduje kompletne ubrudzenie tej skały, co skutkuje też tym, że jeżeli jest tam jakaś droga wspinaczkowa, to pierwsi wspinacze, którzy tamtędy się przejdą prostu będą kląć jak szewcy, bo ręce będą czarne. Więc nie róbmy tego. Pomijając fakt, że czasami palenie ognia tuż przy skale powoduje jej pękanie, ale to nie jest duże ryzyko.

5. Respektuj dzikie życie

B: Siódma zasada.

ŁS: Siódma zasada, czyli chronimy zwierzęta. Dosyć krótkie i dosyć proste prawidło, które mówi, że jeżeli jesteś w terenie uczęszczanym również przez zwierzęta, to staraj się nie ingerować w ich życie i staraj się być w miarę nie zauważony. Jeżeli wędrujesz to generalnie bądź cicho. To w zasadzie jest proste i w zasadzie większość z nas tak trzyma się tej zasady chociaż nie jest ona uniwersalna, dlatego, że jeżeli samotnie wędrujesz w terenie, gdzie potencjalnie możesz spotkać np. niedźwiedzia to rozważałbym, czy nie poruszać się troszeczkę głośniej niż zazwyczaj. Paradoksalnie niedźwiedź boi się nas bardziej niż my jego. Jeżeli niedźwiedź usłyszy nasze dźwięki z dużej odległości, to odejdzie spokojnie sam i będzie miał na to dużo czasu. Jeżeli natomiast to spotkanie będzie niespodziewane i na mały dystans może stać się to już ryzykowne. Najlepiej w ogóle nie wędrować po nocy, zwłaszcza w terenach cennych, dlatego, że duże zwierzęta mają wtedy swój czas żerowania, chodzenia do wodopoju i generalnie aktywności. To jest w pewnym stopniu nie do uniknięcia, że czasami z gór czy w ogóle z terenów wracasz po nocy. Natomiast warto pamiętać, że nasza obecność w nocy w gęstym lesie, zwłaszcza jeżeli to jest las bogaty i naturalny powoduje, że już żyjące tam zwierzęta mogą uciekać w momencie kiedy np. żerują.

B: Zakłócamy ich naturalny tryb funkcjonowania…

ŁS: ..albo czasami rozrodu,jak w przypadku ryb. Dobrym przykładem jest Tatrzański Park Narodowy, gdzie 95 % terenu Parku Narodowego jest bliżej niż kilometr od jakiegoś szlaku, czyli nie ma tam tak naprawdę bardzo takich dzikich, oddalonych od ludzi miejsc. Zawsze jesteśmy blisko szlaku. Oczywiście są szlaki mniej lub bardziej ruchliwe, ale jednak warto pamiętać, że zwierzęta wyczuwają nas z bardzo dużej odległości i np. ptaki drapieżne potrzebują bardzo dużych stref komfortu, żeby móc założyć gniazdo i wychować swoje młode. Dlatego jeżeli taką strefę ingerujemy ryzykujemy, że taki ptak np. porzuci gniazdo, porzuci swój lęg i jego potomstwo umrze. Więc jeżeli w jakimś terenie spotkamy gniazdo dużego drapieżnika, odejdźmy stamtąd. Jeżeli napotkamy np. matkę z młodymi, również stamtąd odejdźmy, dajmy im spokój, nie doprowadzając do sytuacji w której nasza obecność mogłaby np. oznaczać rozbicie jakiejś rodziny zwierząt porzucenie lęgu itd. Karmienie zwierząt – nie będę wspominać. Znane są przykłady karmienia niedźwiedzi kanapkami w Tatrach, ale to jest pewna patologia. Natomiast znowu wróćmy do tego prawidła dotyczącego biwakowania. Dokarmianie zwierząt specjalnie jest złe, ale równie złe będzie przyzwyczajenie ich do resztek jedzenia, które zostawiasz dokoła swojego miejsca, w którym spałeś. Nie zostawiasz jedzenia, pakujesz to, co nie zostało zużyte. Resztki organiczne możesz czasami spalić w ognisku, ale koniec końców nie zostawiać dookoła siebie resztek pożywienia.

6. Pamiętaj o innych

Kolejna zasada o której warto wspomnieć dotyczy wzajemnych interakcji na szlaku między turystami. Najprościej mówiąc chodzi o wzajemny szacunek. Nie chodzi tutaj o mówienie sobie: „cześć” czy „dzień dobry”, bo to jest częścią naszej kultury. Bardziej chodzi o to, że jeżeli ktoś wychodzi w góry, to żeby miał prawo do nie zakłóconego korzystania z przyrody. Ja bardzo to podkreślam, bo to nie zawsze jest oczywiste, ale bardzo wiele osób szuka w przyrodzie tej dzikości. Więc dajmy sobie nawzajem przynajmniej poczucie, że jesteśmy w tej dzikiej przyrodzie. Co to oznacza?. Przede wszystkim hałas. Dla mnie jest to niezrozumiałe że np. słuchasz muzyki z komórki, czy z głośnika na szlaku, ale to się zdarza. Więc dla mnie zasada jest prosta, zero głośnej muzyki, śpiewania czy tym podobne. Czasami przybiera to takie na pozór niewinne formy typu 30 osobowa grupa na szczycie Tarnicy, wyciąga gitary i zaczyna śpiewać na cały głos. Nie mogę nikomu odmówić tej przyjemności, ale po wejściu na szczyt chciałbym pobyć trochę w ciszy.

Jeśli koniecznie chcesz słuchać muzyki w górach w trakcie wędrówki, to wynaleziono słuchawki.

Kto ma pierwszeństwo – schodzący czy wchodzący?

Drugim aspektem tej zasady jest poszanowanie siebie podczas marszu. Tutaj w grę wchodzi wymienianie się i występowanie na szlaku i też zasada tego, kto ma pierwszeństwo. Wchodzący ma pierwszeństwo przed schodzącym. Na szlakach konnych, jeżeli przebiegają one razem z pieszymi, to jeźdźcy z końmi mają pierwszeństwo przed pierwszymi i to piesi ustępują schodząc z drogi. To jest też zasada, która mówi, że twój pies powinien być trzymany na smyczy i to zarówno ze względu na ludzi, jak i na zwierzęta. Pamiętajmy że psy to jednak potomkowie wilków i ich naturalny instynkt budzi się czasami w dziwnych momentach. I na koniec: ta nasza interakcja objawia się nie tylko w czasie marszu, ale też i w czasie obozowania. I to o czym wspomniałem: dajmy sobie nawzajem to poczucie, że jesteśmy w naturalnym środowisku. Jeżeli gdzieś biwakujesz, to lepiej nie biwakuj na poboczu dwa metry od szlaku, tak że Ty wychodzisz z namiotu, a 10 osób naokoło widzi Cię w gaciach, jak właśnie wyszedłeś ze śpiwora. To oczywiście głupi obrazek, ale oczywiście zdarza się. Natomiast, żeby dać poczucie tym osobom, które wyszły wcześnie na szlak, że są jednak same, że nic nie zakłóca ich odbioru przyrody.
Jeżeli chcesz rozbić namiot albo ustawić szałas, to wejdź 50 metrów w głąb lasu.

Jaskrawe namioty i nie tylko…

B: Biwakowanie przy szlaku może być bardzo praktyczne, jeśli jesteś w trakcie jakiejś długodystansowej wędrówki. Więc z praktycznego punktu widzenia dobrze biwakować blisko szlaku. Natomiast zróbmy to tak, żeby ten namiot nie krzyczał „ Tu jestem”.

ŁS: Tak. Zwłaszcza jaskrawym kolorem. Ja używam namiotów, czy tarpów czasami w jaskrawym kolorze, żeby być w miarę widocznym. Ale jeżeli jesteśmy fanami biwakowania na dziko, zastanówmy się, czy jaskrawe kolory są odpowiednie, przez wzgląd na ludzi i zwierzęta.

Jeżeli biwakujemy to układajmy swój biwak powiedzmy kilkadziesiąt metrów od szlaku. Jeżeli masz tarp, a tarp możesz rozbić na różne sposoby np. układaj go nisko, bliżej ziemi tak. że nie będzie widoczny zza zarośli.

Kto ma pierwszeństwo rowerzysta czy pieszy?

B: Z mojego osobistego podwórka chciałbym też powiedzieć o rowerzystach. Turystyka piesza i turystyka rowerowa jest mi bliska. A kolarstwo górskie takie turystyczne staje się coraz bardziej popularne i coraz więcej osób jeździ na rowerach po górach. I czy tego chcemy, czy nie rowerzysta na szlaku zawsze ustępuje pierwszeństwa pieszym. To jest masa, to jest pęd, to jest prędkość. Nieistotne, że Ty teraz robisz przejazd życia. Gdy idą piesi to obowiązkiem jest zwolnić, zatrzymać się i zrobić to z wyprzedzeniem tak, żeby nie straszyć tych ludzi. Bo pędzący z góry rowerzysta 50 km/h, może naprawdę stracha napędzić wspinającej się rodzinie z dziećmi. I takie zasady trzeba przyjąć.

I koniec końców, jeżeli już lubisz down hill, to bądź podwójnie i potrójnie ostrożny.

Biegi, maratony i ich oddziaływanie na środowisko

Ja mam też taki przykład. Ciekawe, jak się Ty Łukaszu do tego odniesiesz. Byłem niedawno w Beskidzie Niskim i zdarzyło się tak, że poruszałem się szlakiem, który został wyznaczony jako trasa jednego z ultra maratonów. Nie zdradzę nazwy, ale powiem, że odbywał się na terenie między innymi Mazurskiego Parku Narodowego i oznaczony był różowym, czy fioletowymi wstążkami. I te wstążki były rozmieszczone dosłownie co 50 – 100 metrów. Plastikowe fragmenty taśmy o długości mniej więcej metra w miejscu, gdzie szlak biegł tylko w jednym miejscu. Nie było żadnych skrzyżowań. Nie można było biec przez las, czy zarośla. Szlak biegł tylko w jednym miejscu. Co 100 metrów wisiała plastikowa duża fioletowa szarfa. Zapewne organizator to zbierze dzień po maratonie. Wszedłem sobie z ciekawości na stronę i wiem, że uczestnicy mieli możliwość pobrania śladu GPS, więc prawdopodobnie 100 procent uczestników biegu, z jakimś urządzeniem do nawigacji, miało ten ślad wbity, czy to w zegarek, czy w nawigację. Mimo to tak oznaczonej trasy jeszcze nie widziałem i pierwszy raz miałem takie uczucie, że psuło mi to wędrówkę. Pojechałem w dziki rejon w Beskid Niski, pojechałem do Magurskigo Parku Narodowego i wędrowałem w otoczeniu plastikowych wstążek.

Łukasz Supergan przeciwnikiem zorganizowanych biegów górskich?

ŁS: To jest jeden z powodów, dla których nigdy nie biegłem w górskich biegach zorganizowanych. Nie chcę powiedzieć, że bojkotuje te imprezę, chociaż trochę jestem temu bliski. Pewnie w którejś kiedyś wystartuję, ale dotychczas mi się nie zdarzyło. Dobrze pamiętam moment kiedy kilka lat temu trafiłem w Bieszczady na trasę Biegu Rzeźnika, który w tamtym momencie prowadził częściowo przez Bieszczadzki Park Narodowy. W wyniku konfliktu, który miał miejsce rok lub dwa lata później trasa Biegu Rzeźnika musiała zostać zmieniona. Nie chodziło o foliowe znaczniki, a sam bieg przez Park Narodowy. Natomiast pamiętam, że na odcinku w zachodnich Bieszczadach szedłem mijając co chwilę te znaczniki. I one nie wisiały tam z myślą o nadchodzącym wyścigu, tylko wisiały tam parę tygodni po. Co niestety oznacza to, że pracownicy, czy też wolontariusze tego biegu, nie przeszli się tą trasą i ich nie zebrali. Gdybym się tamtędy przeszedł, zebrał bym tych znaczników sporą torbę. Koniec końców doszedłem do wniosku, że czemuś takiemu jestem przeciwny. Jeżeli biegasz na długie dystanse „Ultra” to rzeczywiście zawsze masz jakieś urządzenie nawigujące.

B: Ja jeżdżę na ultra maratony rowerowe, które często mają więcej niż tysiąc kilometrów długości. Tam nie ma takiej możliwości, że ktoś wyjdzie i na tysiącu kilometrów powiesi wstążki. Wszystko się opiera na urządzeniu elektronicznym. Nie ma żadnej potrzeby, żeby w środowisku jakikolwiek ślad zostawiać. A maraton jest przeprowadzany…

ŁS: Mam bardzo mieszane uczucia. To znaczy, jeżeli trasa trasa Twojego biegu prowadzi jakimś fragmentem, który jest źle oznaczony…

B: Ja rozumiem skrzyżowanie, jakieś miejsce wątpliwe…

ŁS: .. albo nawet długi odcinek ścieżki leśnej, który nie jest oznakowany jako szlak turystyczny i jest powiedzmy „jak skrzyżowanie”, gdzie można się pomylić. Ale w sytuacji gdyby to był np. bieg, załóżmy głównym szlakiem Beskidzkiej, to nawet w Beskidzie Niskim, gdzie on jest najgorzej oznaczony, nie ma zbyt wielu miejsc, gdzie można się pogubić. Może kilka by się znalazło. Natomiast jeżeli masz do dyspozycji szlaki turystyczne, to nie będzie to dużym problemem, żeby biec po znakach. Ja jestem raczej zwolennikiem tego, że jeżeli są miejsca wątpliwe typu zakręty, to taki szlak rzeczywiście może być oznakowany jakimś markerem pokazującym trasę biegaczom. Natomiast, co do zasady to nie. I z tym wiąże się też druga rzecz. Niestety w Polsce wciąż pokutuje ten zwyczaj, że biegacze „gubią” za sobą różne śmieci. I pamiętam, że idąc przez Bieszczady Trasą Rzeźnika, który już dawno się skończył, kilka dni po zakończeniu biegu w masywie Jaworzyny na głównym szlaku Beskidzkim, byłbym w stanie zebrać chyba kilogramy opakowań po żelach energetycznych. Nie wiem, jak to jest możliwe, ale wyglądało to tak, jakby wszystkim one nagle zaczęły wypadać masowo z kamizelek i pasów biegowych.

B: Nie jest to bezpośrednio związane z biwakowaniem czy wędrówkami. Natomiast nasze działania w terenie się zmieniają 10, 15, 20 lat temu nie było ultra maratonów rowerowych, ultra maratonów biegowych, nie było takiej ilości tych najróżniejszych biegów i imprez, które sprawiają, że ten ruch w terenie jest dużo dużo większy.

Biegacze śmiecą …

ŁS: Nie jestem przeciwnikiem, bo sam sporo biegam po górach w ramach frajdy i treningu. Natomiast sądzę, że w ogóle organizatorzy powinni przemyśleć metody znakowania tras biegowych. I druga rzecz powinni przemyśleć, jak doprowadzić do sytuacji w której biegacze których jest setki, nie będą generować śmieci.

B: Ja w żadnym wypadku nie chcę brzmieć jako przeciwnik takich imprez, bo sam startuję w takich imprezach i uważam, że to jest świetna przygoda i świetny pomysł na to, żeby poznawać spore rejony naszego kraju i nie tylko, ale to nas nie zwalnia z tych podstawowych zasad, które obowiązują w trakcie normalnej wędrówki.

7. Zostaw to, co zastałeś

B: Zostały nam jeszcze dwie zasady jedna z nich brzmi „nie zbieraj pamiątek”.

ŁS: Oczywiście jeżeli idę przez las i zerwę z drzewa żywy liść, to pewnie nic wielkiego się nie stanie. Więc zabranie pamiątek takich jak kamień, czy liść tak naprawdę nic nie zmienia. Natomiast jeżeli jesteś w miejscach, które są wyjątkowe np. obfitują w skamieniałości, to zostaw te cenne pamiątki przyrody i historii dla innych. Czyli nie zabieraj tych skamieniałości, nie zbieraj roślin, które są chronione. I koniec końców zostaw dla innych te widoki, żeby też mogli je zobaczyć.
Tak idealny przykład, który zresztą kiedyś opisywałem, to krokusowe polany wokół Tatr. Jeżeli przyjeżdżasz fotografować konkursy na wiosnę, to nie wykładaj się na nich tylko po to, żeby sfotografować ten jeden konkretny kwiatek, tylko to zrób to tak, żeby nie pozostawić po sobie śladu wygniecionego kawałka łąki. I koniec końców, jeżeli jesteś w miejscu, gdzie jest coś cennego, to po prostu nie zabieraj tego ze sobą.

8. Nie opisuj zdjęć

B: Została nam ostatnia zasada. Tak jak wspominaliśmy, nie jest ona jeszcze oficjalnie uznana za zasadę Leave no trace, ale myślę, że tak się stanie. I to jest zasada, z którą ja osobiście mam dosyć duży problem tzn. nie z akceptacją i zrozumieniem tej zasady. Ja rozumiem doskonale tylko, że ona godzi trochę w to, co my robimy. O co w niej chodzi?.

ŁS: Można ją streścić słowami nie opisuję zdjęć. Czyli nie informuję o lokalizacji konkretnego miejsca, które odwiedziłeś, czy sfotografowałeś.

Przez długi czas nie zastanawiałem się nad nią do pewnego momentu. Jakieś dwa lata temu przeszedłem bardzo piękny szlak na Karpackich pogórzu 70 kilometrów i dwa dni wędrówki. Zrobiłem tam fantastyczne zdjęcia wschodu słońca w lesie, Wrzuciłem je do swoich mediów społecznościowych i powiedziałem „widziałem fantastyczne miejsce, właśnie wróciłem, było pięknie, opisze je później”. Jedna lub dwie osoby poprosiłem mnie wówczas „Słuchaj. To miejsce tak ładne, że nie opisuj go lepiej.” I wtedy przyszło mi do głowy, czy oni przypadkiem nie mają racji. I kiedy zacząłem zastanawiać się i poznawać zasady Leave no trace w bardziej dogłębny sposób, dotarła do mnie ta ostatnia zasada, która mówi nie opisuję zbyt dokładnie miejsc, które odwiedzam i nie podaję lokalizacji zdjęć, które robię. Oczywiście nie ma to sensu jeżeli robisz zdjęcie z wierzchołka Giewontu czy Rysów bo wszyscy wiemy gdzie to jest. Ale jeżeli trafiłeś na fantastyczne miejsce, które jest wyjątkowe przyrodniczo czy widokowo, to może niekoniecznie dziel się nim z tysiącami twoich fanów czytelników itd. Są takie miejsca, które zostały zabite przez Instagram i mówię to z pełną odpowiedzialnością, bo takie miejsca są znane. Przykład który kiedyś opisałem na mojej stronie to jest tak zwane meaner Podkowa, czyli Horseshoe Bend na rzece Kolorado, gdzie rzeka zatacza taki wielki zakręt o 270 stopni.

B: Myślę, że gdyby wpisać tę frazę w wyszukiwarkę Google’a to każdy, by zaraz ten obraz rozpoznał, bo stał się tak popularny.

ŁS: Na Instagramie masz w tej chwili miliony zdjęć robionych dokładnie z tego samego punktu widokowego. Punkt widokowy zmienił się straszliwie, bo kiedyś znała go garstka ludzi, którzy dochodzili tam małą ścieżką. W tej chwili dociera się do wielkiej platformy widokowej. Przed nią znajduje się potężny parking i ludzie, którzy tam docierają tak naprawdę mają w nosie co to jest za miejsce. Interesuje ich tylko zrobienie zdjęcia w takim ikonicznym miejscu. Tego typu ikoniczne miejsca przyciągają, prowadząc do ich degradacji. Jest takie powiedzenie: „love to the death”, czyli kochamy jakieś miejsce tak bardzo, że aż je zabijamy. I rzeczywiście niestety media społecznościowe mają swój negatywny udział w promowaniu takich miejsc.

To jest ta ciemna strona Instagrama. Jest on jednym z ważniejszych, bo jest to medium wizualne. Jeżeli jakieś miejsce stanie się popularne za sprawą np. Instagrama. To kolejni instagramerzy zjeżdżają w to miejsce i w sytuacji, kiedy tysiące fotografów, których jednak czytają oglądają miliony osób docierają w jakieś miejsce, siłą rzeczy promują to kolejnym i kolejnym, i kolejnym przyjeżdżających. To powoduje, że takie miejsca są niestety zaadaptowane i zabijane.

Nie dawaj na tacy …

B: To może tak zabrzmi trochę samolubnie i arogancko, ale dajemy na tacy takie miejsce…

ŁS: Tak. Nie chodzi tylko o jego opisywanie. Czasami takie miejsca są malutkie schowane i absolutnie kameralne. Problemem jest to, że często przy naszych zdjęciach pojawia się geotagpwanie. I to zaczyna być prawdziwym kłopotem, bo w momencie kiedy dam Ci lokalizację GPS z dokładnością do sekundy geograficznej, nie musisz zadawać sobie żadnego trudu, żeby przygotować się do wyprawy, poznać to miejsce, zrozumieć je. Przestaje to być miejsce tylko dla wybranych osób, tylko dla osób ambitnych, a staje się miejscem dostępnym dla każdego.

B: I tu jest taka rozterka, bo z jednej strony to, co Ty robisz inspiruje ludzi do tego żeby wychodzili w teren. Długodystansowe wędrówki, wędrówki w terenach trudnych, terenach odludnych… To jest inspiracją dla wielu bez wątpienia. Moja działalność troszkę w inny sposób również ma zachęcać do tego, żeby wychodzić w teren. I czy my tak naprawdę nie generujemy negatywnego skutku? Ja mam taki problem. Bardzo często spotykam się z prośbą o ślad GPS, żeby podesłać dokładny ślad GPS mojej wędrówki i przejazdu na rowerze. Ja ignoruję te prośby, bo jeśli ja dam gotowy ślad GPS, to nie sprawdzisz na mapie gdzie jedziesz. Nie sprawdzisz, co jest obok, co jest w otoczeniu, co będziesz mijał. Nie zadasz sobie trudu, żeby samemu rozpoznać miejsce swojej wędrówki. Skopiujesz, wrzucisz w urządzenie do nawigacji i prawdopodobnie bez większej refleksji albo odbędziesz tam podróż albo nie.

ŁS: Co do zasady nie dzielę się śladami, które pokonywałem, czasami w ogóle tych śladów nie mam. Natomiast przestałem dzielić się często dokładnymi lokalizacjami i miejscami, gdzie robiłem zdjęcia. Jeżeli napiszę, że to jest gdzieś w Gorcach, gdzieś na Spiszu, gdzieś w Pieninach, nawet wychodząc tutaj z aparatem po okolicy, to nie podaję dokładnej lokalizacji, chociaż czasami jest ona ewidentna i punkt widokowy na Trzech Koronach w Pieninach jest jakby ewidentny i tam ruch jest już skanalizowany schodami, które prowadzą w obie strony. Natomiast receptą dla mnie na to, jest trochę zachęcanie ludzi do wyjścia w ogóle na szlak, w teren bez podpowiadania konkretnego szlaku i również to, że szlaki, które ja pokonywałem nie są szlakami ewidentnymi. Tak przynajmniej mam nadzieję. Idealnym przykładem jest Islandia, która jest odwiedzana przez 3 miliony osób rocznie, co biorąc pod uwagę jest to osiem razy więcej niż liczba Islandczyków. To sporo i już w tej chwili obserwuje się, że pewne ikoniczne miejsca dookoła Islandii łatwo dostępne z drogi, które otaczają kraj są zadeptywane, ale też ze względu na specyfikę Islandii tam bardzo często dochodzi do wypadków. Ludzie docierający tam nie są przygotowani np. na trudny teren, a koniecznie muszą zobaczyć to miejsce na północnym wybrzeżu. Plaża z takiego fantastycznego czarnego bazaltu i ludzie ginący w falach. Bo oni muszą podejść tuż pod brzeg morza, gdzie nagle niespodziewanie nadchodzi sztormowa fala. Albo ten słynny kadłub samolotu leżący na południu Islandii, gdzie docierają w tej chwili już tysiące ludzi i gdzie nie tak dawno temu zresztą znaleziono dwa ciała osób, które poszły tam nie zdając sobie sprawy jak zła jest pogoda. Natomiast dla mnie takim paradoksem jest to, i wróćmy teraz do jednego z wcześniejszych punktów, kiedy szedłem przez centrum Islandii, nie spotykałem praktycznie nikogo. Co oznacza, że warto porzucić te najbardziej znane miejsca najbardziej znane szlaki i zejść czasami na te mniej uczęszczane. Polskie góry to nie jest tylko główny szlak beskidzki i to nie są tylko główne szlaki w Tatrach.

Odkryj sam coś nowego

B: Czyli fajnie inspirować do wędrówek, ale celowo nawet nie dając tego konkretnego szlaku na tacy. Zmusić kogoś do tego, żeby wynalazł swoją własną trasę.

ŁS: Trochę tak. Oczywiście trudno odkryć coś nowego na szlaku znakowanym, który już jest bardzo dobrze znany. W momencie kiedy myślałem o tym, gdzie w Polsce można wyruszyć na długie wędrówki, stworzyłem taką listę szlaków długodystansowych, okazało się, że każde województwo w Polsce ma kilka takich szlaków. Każdy z nich ma ponad 50 kilometrów, a wiele jest takich co mają 100 km, 200 km i więcej. Jest cała masa miejsc, które są kompletnie nieodkryte, bo na tych szlakach nie spotyka się nikogo, a w tym samym czasie w Tatrach masz 4 miliony ludzi rocznie. I to jest paradoks.

B: Tak, szukając dzikości, piękna przyrody, ciszy i spokoju, często kończymy mając odczucia bardzo podobne do wizyty w galerii handlowej.

ŁS: Coś w tym stylu, więc góry typu Tatry, są jak celebryci w telewizji, znani z tego, że są znani. Tymczasem 90 % naszego kraju pozostaje w zasadzie ziemią nieznaną. Nie ma na temat tamtych szlaków, nie ma przewodników, nie ma materiałów, nawet w internecie. Nie istnieją ślady GPS, które możesz pobrać itd. Teraz pytanie, czy mamy w sobie tyle ambicji, żeby odkryć tamte miejsca, które są nie odkryte.

B: Myślę, że to może być dobra selekcja, no bo skoro nie masz tego gotowego rozwiązania, ale zainspirujesz już kogoś na tyle, żeby on sam poszukał, to raczej poszuka tego osoba, która chociażby ze względu na sam trud, który sobie zadała, żeby przygotować wędrówkę, po prostu uszanuje to, co przygotowała i uszanuje to, co zobaczyła.

ŁS: Prawda, uszanuje te miejsca, przez które będzie przechodzić. A to już koniec końców najważniejsze.

B: Ja sobie zdaje sprawę, że temat Leave No Trace nie jest najbardziej pasjonującym tematem na świecie jaki sobie można wyobrazić. Nic nie wybucha. Nic się nikomu nie dzieje. Nie ma żadnych sensacji, natomiast jest to temat bardzo ważny. Jest to temat bardzo ważny dlatego, że zainteresowanie wędrówkami i działaniem w terenie jest coraz bardziej popularne i żeby każdy z nas mógł się tym cieszyć, to po prostu trzeba te kilka zasad przyswoić i starać się postępować zgodnie z nimi.

Bardzo dziękuję Ci za rozmowę. Wam dziękuję za uwagę. No i do zobaczenia, gdzieś na szlaku.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
LinkedIn

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tematycznie

Powiązane Wpisy

Harcerstwo – czy to dobry pomysł?

Harcerstwo – czy to dobry pomysł?Harcerstwo jest zakorzenione w długiej historii, stanowi wyjątkową formę edukacji, rozwijającą patriotyzm, uczucie zaradności oraz kształtującą trwałe przyjaźnie. Przez lata,