Railay to niewielki półwysep o piaszczystych plażach. Można tu dostać się jedynie drogą wodną. Charakterystyczne drewniane łodzie wypływają z Krabi i Ao Nang. Jeszcze zanim docieramy na miejsce, widoki robią duże wrażenie. Strome, wapienne skały wyrastają pionowo z wody. Brzmi rajsko, prawda? Dla wielu osób to jedno z najpiękniejszych miejsc w Tajlandii. I właśnie z tego powodu zawsze tu tłoczno.
Zdecydowanie zbyt tłoczno jak na raj. Wystarczy jednak trochę poszukać i na pewno uda się znaleźć kawałek miejsca dla siebie. Są tu cztery różne plaże: Ton Sai, Phra Nang, Railay Zachodnie i Wschodnie. Każda z nich jest trochę inna – jedna bardziej imprezowa, inna spokojniejsza i raczej ekskluzywna, obsypana drogimi hotelami. Spokojnie można krążyć między nimi – wszystkie dostępne są w zasięgu spaceru. Za najpiękniejszą uważana jest Phra Nang – tam koniecznie trzeba tam się wybrać na zachód słońca!
Zachód Słońca nad Phra Nang / Fot. ŚledźNas
ton sai
Ton Sai jest z całej czwórki najbardziej wyluzowana i spokojna. Właśnie tam można znaleźć najtańsze noclegi. Niestety, obecnie częściowo przypomina plac budowy. Sporo bałaganu i hałasu. My zatrzymaliśmy się w Railay Wschodnim – tamtejsza plaża do niczego się nie nadaje, ale jest tam sympatycznie i wszędzie blisko. Nasz bungalow jest skromny i prosty. Zdecydowanie wolimy spędzać czas na zewnątrz.
jaskinia księżniczki
Plaże Railay są stworzone nie tylko dla wielbicieli błogiego wylegiwania się i kąpieli. Można tu wypożyczyć kajaki, odwiedzić kilka jaskiń. Jedna z nich jest dość charakterystyczna – pełni rolę świątyni i wypełniona jest fallusami. To Jaskinia Księżniczki i wiąże się z nią wiele legend. Ponoć penisy mają zapewniać dobre połowy.
Punkt widowkowy
Przed plażą Phra Nang znajduje się wejście na punkt widokowy, na który warto się wspiąć. Na pierwszy rzut oka trasa wygląda dość groźnie, do tego obok jak wół stoi znak informujący o niebezpieczeństwie. Jest trochę stromo, czasem może być i ślisko, ale w awaryjnych momentach można wspomóc się liną. Wszelkiego rodzaju klapki raczej niewskazane. Według nas wejście dostarcza więcej wrażeń niż sam widok. Nie to żeby coś z nim było nie tak, ale na kolana nie powala. W pobliżu jest jeszcze jeziorko, do którego nie mogliśmy znaleźć drogi i w końcu zrezygnowaliśmy, bo nadchodził zmierzch.
Punkt Widokowy przed Phra Nang / Fot. ŚledźNas
Wspinaczka
Skoro już mowa o wspinaniu, Railay ma do zaoferowania wiele świetnych tras wspinaczkowych na różnym
poziomie – zarówno dla początkujących jak i bardziej zaawansowanych. Do tego bliskość morza i piękne widoki. Nic dziwnego że to miejsce przyciąga tak wiele osób! Na każdym kroku można znaleźć szkoły wspinaczkowe i wypożyczalnie sprzętu. Plażowicze mijają się z osobami obwieszonymi linami.
Niektórzy też wspinają się bez zabezpieczenia. Railay to jedno z lepszych miejsc dla tych, którzy chcieliby spróbować deep water soloing – czyli odpadasz od skały i wpadasz wprost do lazurowej wody. W trakcie naszego pobytu spacerując po plaży Phra Nang, poznaliśmy niesamowitego człowieka – Andrieja z Rosji. Ma 67 lat, a śmiga po skałach Railay bez żadnego sprzętu.
Niemiłe zakończenie
Nasz pobyt na Railay skończył się zdecydowanie nie-rajsko. Mieliśmy już wracać do Bangkoku, ale zatrzymało nas zatrucie pokarmowe, (które dopadło oczywiście Hanię). Z tego, co zdążyliśmy się zorientować to dość częsta przypadłość na półwyspie, także, jeśli się tam kiedyś wybierzecie, lepiej uważajcie. To nie jest tajska kuchnia w najlepszym wydaniu.