Najpiękniejsze miejsca w Nowej Zelandii, Wyspa Północna
1. Tongariro Alpine Crossing
To jedna z najpopularniejszych jednodniowych tras w Nowej Zelandii na wyspie północnej. 19.4km spektakularnego szlaku przebiegającej przez tereny na składającym się z wielu kraterów masywie wulkanicznym Tongariro.
Początek przebiega przez górę Ngauruhoe, na którą można się wspiąć odnogą od głównego szlaku (+4h w tą i z powrotem). Reszta trasy to przepiękny czerwony krater, szmaragdowe jeziorka oraz parujące niebieskie jezioro. Krajobraz jest kosmiczny i znany ze swojej surowości w pierwszej części, zaś końcówka to zielony krajobraz w tle z gejzerami oraz ciepłymi źródłami.
#ŻyweRadyCiotek Większość turystów zaczyna szlak bardzo wcześnie rano, czasem jednak lepiej zacząć trochę później i ominąć tłum, który zdąży się już rozproszyć po południu. Całość trasy zajmuje około 8h. Ceny autobusów z miejscowości Taupo czy Taurangi są kosmiczne, najlepiej dojechać stopem z czym nie ma najmniejszego problemu w szczególności w okolicach weekendu.
Najpiękniejsze miejsca w Nowej Zelandii – Tongariro Alpine Crossing / Fot. Żywe Historie
2. Northland i Cape de Reinga
Dla wielu to jedna z najlepszych części wyspy północnej i mogłabym się pod tym podpisać. Część północna wyspy z najbardziej wysuniętym punktem na północ, z którego można obserwować z pozycji latarni morskiej spotkanie Oceanu Spokojnego oraz Morza Tasmańskiego.
#MustSee do zobaczenia na wyspie północnej, bo owiany też historią wywodzącą się z kultury i tradycji Maorysów. Mówi o tym, że właśnie stamtąd skaczą pośmiertnie dusze, które już załatwiły swoje wszystkie sprawy i mogą spokojnie odejść. Dodatkowo północ znana jest z Bay of Islands, Te Paki Dunes – ogromnych wydm oraz pięknych czarnych plaż na zachód od Auckland. Zdecydowanie w tej części wyspy można się zakochać i za każdym razem znaleźć coś nowego do odkrycia, zobaczenia bądź poleżenia. 🙂
Najpiękniejsze miejsca w Nowej Zelandii – Cape de Reinga / Fot. Żywe Historie
3. Napier & Hawke’s Bay
To na pewno idealne miejsce dla tych, którzy kochają wino i architekturę w stylu Art Deco. Podczas pobytu w tych okolicach warto wybrać się do kilku winiarni, których w okolicy nie braknie na wine tasting. Potem koniecznie na spacer po tej uroczej, niewielkiej miejscowości.
Napier zostało doszczętnie zniszczone podczas trzęsienia ziemi w 1931 roku a potem odbudowane w utrzymującym się wtedy stylu Art Deco – mocno dekoracyjnym i zdobionym. Wiele się od nie zmieniło z tamtych czasów, wszystko jest pięknie zadbane i zachowane. Małe pełne pięknych domów.
Sama zatoka Hawke’s Bay robi wrażenie, w szczególności z dostępnych w okolicy punktów widokowych.
#ŻyweRadyCiotek Jeśli jesteś już w okolicy to koniecznie skorzystaj z możliwości wejścia bądź wjechania na niewielką górę Te Mata, która znajduje się w miejscowości Havelock oddalonej od Napier o 30km. Przy odrobinie szczęścia oraz bezchmurnego dnia zobaczysz świetny widok na okolicę.
Najpiękniejsze Miejsca w Nowej Zelandii, Wyspa Południowa
4. Akaora
Niewielka miejscowość, położona około 70km od Christchurch to niewątpliwie miejsce #MustSee odwiedzając Nową Zelandię. Małe miasteczko z kolonialną, francuską architekturą z dużą ilością małych restauracji czy kafejek położone na półwyspie Banks.
W Akaora znajdują się dwa niewielkie szczyty, na które wycieczka to jedynie 2-3h spaceru. Z obu widać przepiękna panoramę na całe miasteczko oraz zatokę.
5. Roys Peak – Wanaka
Roys Peak to szczyt gór Roy w miejscowości Wanaka, z którego widać spektakularną panoramę na miasto, jezioro Wanaka oraz góry Aspring. Wycieczka na szczyt zajmuje około 8h i jest dość wyczerpująca ze względu na monotonne oraz regularnie podwyższające się podejście.
Dlatego warto pamiętać o dobrym przygotowaniu: buty przynajmniej sportowe, woda oraz coś do jedzenia. Widok na górze wynagradza cały trud wejścia, wszystko zachwyca! Na pewno nie pożałujecie!
#ŻyweRadyCiotek Wchodząc na szczyt warto ze sobą zabrać namiot, ponieważ bez problemu możecie spędzić tam noc. Dzięki temu można zobaczyć piękny zachód jak i wschód słońca.
6. Routeburn Track Great Walk
To jeden z dziewięciu szlaków nowozelandzkich Great Walks, który został nagrodzony w 2005 roku przez National Geographic Adventure za jeden z najlepszych szlaków na świecie. I nie pomylili się, to prawda! Widoki zapierają dech w piersiach. Routeburn szlak jest bardzo malowniczy o zróżnicowanym krajobrazie: las deszczowy, wodospady, góry i jeziora. Cały szlak to 32 km i można go rozłożyć na 2 bądź 3 dni.
My zrobiłyśmy go w jeden dzień w ciągu 12 h. Było to jednak bardzo wyczerpujące doświadczenie. Zdecydowanie dla osób które są w formie. #ŻyweRadyCiotek Pamiętajcie w sezonie jest to najbardziej oblegany szlak na wyspie południowej. Noclegi trzeba rezerwować z wyprzedzeniem (nawet półrocznym).
Koszt miejsca w schronisku to 54 $ NZ zaś kemping to kwota 18 $ NZ. Jeżeli nie zarezerwujecie wcześniej i będziecie chcieli zrobić to przychodząc na miejsce – opłata jest podwójna. Słyszałyśmy, że można spać na dziko 500m od głównego szlaku, trudno nam jednak coś więcej powiedzieć, bo nigdy tego nie sprawdziłyśmy. Warto jednak mieć to na uwadze.
Najpiękniejsze miejsca w Nowej Zelandii – Routeburn Track (Great Walk) / Fot. Żywe Historie
2 Responses
n.z. 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylaja wszystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby
sprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:
konczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie – auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom. zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do dzis sie pukam w glowe. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku. oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero. mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po 500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co juz nawet wole nie pamietac.
konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej, to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez bez sensu.
dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac, przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem 150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc, czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.
a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak wyobrazni. das ist keine deutschland, menschen. angielski swiat nie dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione przed lotniskiem….