Dziennik Dzikiej Odysei – Ekspedycja Pionierów 2019 – 2021
Nasz dziennik ekspedycyjny powstawał z lekkim opóźnieniem. Wszystko to wynika z faktu, iż wydawało nam się, że w ogóle nie ma sensu się zabierać do pracy, gdyż zapał naszych córek minie wraz z pierwszą wyprawą. I musimy przyznać, że bardzo się myliliśmy… albo nie doceniliśmy naszych pociech. Ale po kolei.
Do udziału w projekcie namówili nas znajomi. Po krótce przedstawili założenia Dzikiej Odysei, 23 parki w 23 miesiące… Jak dla nas miłośników wszelakich podróży, świetna inicjatywa! Od planów przeszliśmy do realizacji, postanowiliśmy zapytać naszą 11 letnią córkę Zuzie i 2 – letnią Tosię, co sądzą o pomyśle wzięcia udziału. Nasza młodsza córka chyba nie potrafiła jeszcze wyartykułować swoich „za” lub „przeciw”, natomiast starsza wyjątkowo nas zaskoczyła swoim entuzjazmem. Postanowiliśmy więc spróbować. W końcu to nie tylko projekt, który uczy, pokazuje świat przyrody, ciekawe miejsca na mapie Polski. Ale co ważniejsze, to przede wszystkim wspólny czas, spędzony z rodziną, z przyjaciółmi, z dala od telefonów, Internetu i komputera. Czas, którego w codziennym zabieganym świecie ciągle nam brakuje.
Dziennik 1 – Pieniński Park Narodowy
Z racji miejsca naszego zamieszkania na terenie Małopolski, wyprawa do Pienińskiego Parku Narodowego nie stanowiła dla nas przedsięwzięcia, które wymagałoby specjalnych przygotowań logistycznych. Przynajmniej tak nam się wydawało, dopóki nie zaczęliśmy pakować plecaka 2 – latki.
Okazało się, że wyprawa z małym dzieckiem nie jest taka łatwa, a lista rzeczy, które należy wziąć nie ma końca. Około 8 rano spakowaliśmy Zuzie i Tosię w samochód, zabraliśmy plecaki i wyruszyliśmy. Całą drogę zastanawialiśmy się, co nas tam czeka.
Musimy przyznać, że w Pienińskim Parku Narodowym bywaliśmy niejednokrotnie, ale wstyd się przyznać siedzibę Dyrekcji w Krościenku odwiedziliśmy po raz pierwszy. Na miejscu zastaliśmy salę pełną rodzin, równie dziko zakręconych jak my! Czas wypełniony nauka i zabawą minął bardzo szybko! W końcu rzadko ma się okazje pograć na bębnach. Czas na rozdanie pierwszych łaponaklejek do paszportów dziewczyn.
Po wspólnym zdjęciu grupowym uczestników Dzikiej Odysei, udaliśmy się wraz pracownikiem Pienińskiego Parku Narodowego na Czertezik. Zastanawialiśmy się czy damy radę zdobyć szczyt, zwłaszcza ze dla naszej 2-latki było to pierwsze wyjście w góry. Przy okazji wyszło, że jednak Mama nie wzięła wszystkiego, bo nosidełko zostało w domu.
My też odkryliśmy, że niestety kondycja już nie ta sama, co jeszcze 10 lat temu. Już po pół godzinie ostrego podejścia zostaliśmy w ogonie i niestety nie mogliśmy wysłuchać wszystkich ciekawostek, które opowiadał Pan Adam. A szkoda, bo opowiadał bardzo interesująco. Kilkukrotnie dopadało nas zniechęcenie, że nie damy rady, że nie dojdziemy na szczyt, ale motywacja zwyciężyła.
Czasem chcieliśmy nawet odpocząć po drodze, ale niestety niektórym to się bardzo nie podobało. Dzikich wyzwań po drodze, tez nie brakowało.
Zmiana pieluchy dziecku na terenie parku narodowego. Niemożliwe? Teraz wiemy, że się da! Później nawet udało się nam dogonić grupę, dzięki czemu dowiedzieliśmy się wielu interesujących rzeczy. Krystian pokazał nam nawet trop jelenia…. Oczywiście sami nawet nie zwróciliśmy na niego uwagi. Cóż specjalnymi tropicielami, to my nie jesteśmy i chyba nie będziemy! Odkryliśmy natomiast, że nawet grzyb może wydać się interesujący.
Choć z dużym opóźnieniem, to jednak dotarliśmy na szczyt, a jaką mieliśmy satysfakcje…!!! Zejście w dół to dopiero był wyczyn. Niektórzy z naszej rodziny mieli już całkiem dość. Zmęczeni i zadowoleni wróciliśmy do domu, planując już po kolei wyprawę nr 2