Zapraszam Was na kolejną wyprawę wokół domu. Wybrałem się na szlak na Śląsku, który nazywa się Leśno Rajza, czyli po prostu leśna wycieczka. To trasa o długości około 100 kilometrów, wyznaczona na terenie kilku gmin. Szlak ma kilka odnóg i można przejechać pętle w różnej konfiguracji. Ja na swoją trasę przeznaczyłem półtora dnia. Trochę zboczę ze szlaku, żeby znaleźć pozostałości po pewnej nieistniejącej osadzie w tej okolicy. Będę chciał też znaleźć źródło wody, które ma znajdować się na terenie tych lasów.
Za sobą mam jakieś 10 kilometrów. Startowałem ze Miasteczka Śląskiego i już minąłem kilka wiatek z ławkami. Są więc na szlaku miejsca, w których można wypocząć. Jest mnóstwo odcinków gdzie las jest gospodarowany i odbywa się intensywna wycinka, ale trafimy też na punkty, gdzie jest całkiem dziko i bardzo urokliwe.
Oparłem rower o drzewo, na którym znajduje się błyskoporek podkorowy. To bardzo charakterystyczny grzyb, który przypomina zwęglone drewno. Był używany do rozpalania ognia za pomocą krzesiwa tradycyjnego. Można też z niego przygotować napar, ale musimy pamiętać, że obecnie ten grzyb jest pod ochroną.
Zjechałem ze szlaku i jadę w stronę opuszczonej osady Krywałd. Z tego, co czytałem, nie ma już zbyt wiele śladów po niej. W tamtej okolicy ma też znajdować się bardzo wydajne źródło wody.
Jedyną pozostałością Krywałdu, którą potrafię zidentyfikować, jest miejsce, gdzie znajdował się most pozwalający przekroczyć Małą Panew. Poza tym, moje niewprawne oko nie potrafi niczego dostrzec. Niestety, rzeka jest teraz dosyć mocno zanieczyszczona, ale na tym odcinku – bardzo urokliwa. Mnóstwo powalonych drzew nadaje jej dziki charakter.
Dojechałem do źródła. Ma bardzo imponującą wydajność. Szukałem informacji na temat jakości tej wody, niestety niczego konkretnego nie znalazłem, ale mam nadzieję, że po przegotowaniu będzie w porządku.
Znalazłem miejsce na biwak. Wiatr całkowicie ucichł, ale to nie znaczy, że zaraz znowu nie przyjdzie kolejna fala. Dzisiaj podłoże mnie w ogóle nie interesuje, bo będę spał w hamaku, nie muszę więc przejmować się tym, czy ziemia w miejscu biwaku będzie równa czy nie. Będę za to zwracał uwagę na kierunek wiatru, bo przy takim noclegu trzeba się dobrze osłonić, żeby uniknąć wychłodzenia.
Znowu zaczął padać śnieg. Co ciekawe, przed wyjazdem sprawdzałem prognozę pogody – tak jak zawsze – i nie było w niej ani słowa o jakichkolwiek opadach, miał tylko wiać mocny wiatr. W rzeczywistości, co chwilę mam atak śniegu, wichury i słyszałem w oddali grzmoty, więc pewnie niedaleko była jakaś burza. Czasem nawet prognoza na kilka godzin na nic się zdaje.
W pobliżu miejsca, które wybrałem na biwak, są fragmenty zrytej ziemi, więc będę mógł bezpiecznie rozpalić ogień. Dodatkowo, jest bardzo wilgotno i pada śnieg, więc zagrożenie pożarowe jest niewielkie. Zawsze jednak rozpalenia ognia będzie najbezpieczniejsze na piasku lub innym podłożu mineralnym.
Przez dzisiejszą pogodę drewno z zewnątrz jest wilgotne, dlatego do rozpalenia ognia użyję większej ilości kory brzozy, niż robię to zazwyczaj. Korę zebrałem z martwego drzewa stojącego w pionie, dlatego, że wszystkie brzozy powalone na ziemi były dużo bardziej mokre.
Najważniejsze, żeby w takich warunkach nie zdusić ognia i dokładać do niego powoli, żeby miał duży dopływ tlenu. Ognisko można rozpalić w prawie każdych warunkach bez używania narzędzi takich jak siekiera czy piła. Oczywiście, te narzędzia bardzo ułatwiają pracę, ale zwiększają też ryzyko kontuzji lub urazu.
Na kolację próbuję czegoś nowego. Tym razem nie jest to danie liofilizowane, tylko gotowe, które wystarczy podgrzać. W składzie nie ma nic niepokojącego. Jest całkiem smaczne, w kategorii dań gotowych przyznaję mu 8 punktów w 10-cio punktowej skali.
Rano staram się jak najszybciej usunąć lód z tarpu, póki woda jest zamrożona. Lód mogę łatwo zrzucić, a kiedy słońce się podniesie i temperatura wzrośnie, wszystko zacznie się topić i dużo trudniej będzie mi wysuszyć tarp.
Ruszam dalej na trasę Leśnej Rajzy. Bez problemu znajdziecie przebieg trasy w Internecie. Można pobrać nawet pliki GPX do użycia w urządzeniach nawigacyjnych.
Mamy na Śląsku 100 kilometrów trasy rowerowej, która prawie w całości biegnie w lesie, gdzie nie musimy się zupełnie przejmować ruchem samochodowym. Jest to dobry pomysł na jednodniową wycieczkę rowerową albo na dwudniową wyprawę w spokojnym tempie.